Świat w naszych oczach
 
 
 
Strona główna Info / Praca Archiwum Konkursy Kontakt
 


 RAZEM POLECA
 
 
 
  Zaprzyjaźnione strony

  www.jogaklub.pl
  www.yhm.pl
  www.jurek.pl
  www.insignis.pl
  www.proszynski.pl
  www.wrozka.com.pl
  www.nienasyceni.com
  www.monolith.pl
  www.bzwbk.pl
  www.mag.com.pl
  www.emimusic.pl
  www.veet.pl
  www.wab.com.pl
  www.nivea.pl
  www.dior.com
  www.semi-line.com.pl
  www.universalmusic.pl
  www.swiatksiazki.pl
  www.matis.pl
  www.kinoswiat.pl
  www.schering.pl
  www.braun.com/pl
  www.calvinklein.com
  www.givenchy.com
  www.francoferuzzi.com
  www.samsung.com/pl
  www.traffic-club.pl
  www.microsoft.com
  www.nvidia.pl
  www.gram.pl
  www.4fun.tv
  www.premierimage.pl
  www.manta.com.pl
  www.traffic-club.pl
  www.agencjadramatu.pl



 


Wywiad Razem: UTALENTOWANY PAN MALEŃCZUK
Wywiad Razem:
UTALENTOWANY PAN MALEŃCZUK


Jest wszędzie. Śpiewa z Püdelsami i Homo Twist, jest jurorem w programie Idol, pojawia się w filmie "Ono" Małgorzaty Szumowskiej, gra Wolanda w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Czym jeszcze zaskoczy nas Maciek Maleńczuk

Agnieszka Suska: Ostatnio pojawiła się na rynku Twoja nowa płyta "Jasna Strona - Legendarni Püdelsi 1986-2004". Są to utwory zebrane, które już nagrałeś wcześniej. Dla kogo wydałeś tę płytę?

Maciej Maleńczuk: To jest wszystko marketingowy pomysł, żeby, jak to się mówi, dogolić mysz do końca. Wydałem ją ogólnie dla tłuszczy, która nie ma bladego pojęcia skąd się wzięli Püdelsi. Dla tych, którzy znają Püdelsów od płyty "Psychopop". W latach 80. Püdelsi byli kompletnie niszowym zespołem, który znało trzy, może pięć tysięcy osób. Była to grupa naszych znajomych, przyjaciół i to wszystko... Poza tym w tamtych czasach płyty były bardzo źle nagrane, przez co nie oddawały uroku utworów.

Ola Szpaderska: Kto wybierał utwory na płytę "Jasna strona"?

MM: Szacowne gremium czyli Ja, Franz i Pudel. Kiedy się wydaje "Greatest Hits", to po prostu bierze się stare płyty i taki zestaw wybiera się mechanicznie. Nikt z nas nie chciał się zgodzić, by zamieszczać stare utwory - są naprawdę źle nagrane. Nagrywaliśmy wszystko jeszcze raz - była to normalna, ciężka robota studyjna... Wredna robota... bo trudno jest spotkać dawną dziewczynę i zrobić z nią to samo, co kiedyś... Tak naprawdę pozostaje pewien niesmak, jak nie w tym momencie to później. Bałem się, że nagrywając stare utwory na nowo zrobimy je lepiej technicznie, a zabraknie tego, co w nich było wcześniej. Okazało się, że w międzyczasie dziewczyna też się pojawiła i wszystko wyszło całkiem fajnie. Zdaję sobie sprawę z tego, że dla większości ludzi są to zupełnie nowe rzeczy.

OS: Pracujecie z Robertem Tutą nad nowym projektem, opowiedz nam o tym.

MM: Jest to tapping do filmu "Mocny człowiek", do starego niemego filmu, do którego dawniej muzykę robił miejscowy pianista, tak zwany tapper. Ktoś wpadł na pomysł, żeby zrobić do starego filmu nowoczesny tapping na elektronicznych instrumentach. My mieliśmy te instrumenty. Graliśmy koncerty w kinach i wyszło to zdumiewająco dobrze. Ten stary film okazał się cholernie nowoczesny, momentami awangardujący, a awangarda lat 30. czasem była bardziej awangardowa od współczesnej. Z tego materiału powstanie płyta DVD. Film ten został przez nas samych świetnie odebrany. Oglądając go i grając pod niego, muzyka zeszła do służalczej roli, takiej jaką zawsze powinna spełniać, albo funkcję taneczną, albo jakąkolwiek inną funkcję. Freejazz w latach 70. w Polsce miał funkcję społeczną, ponieważ panował wtedy "zamordyzm". Kiedy ktoś przychodził i mówił, że gra freejazz, to czuło się powiew wolności. Spełniało to konkretną funkcję. Obecnie, w dzisiejszych "rozwolnionych" czasach freejazz nie ma żadnej funkcji społecznej. Pies ze złamaną nogą nie przyjdzie na taki koncert, nawet gdyby był za darmo.

OS: Czy to jest jedyny niestandardowy projekt, czy masz jeszcze coś w zanadrzu?

Robię teraz "Cantigas de Santa Maria". Są to dwunastowieczne pieśni Alfonsa X, 12 cantig, czyli pieśni o miłości do Matki Boskiej. To była idolka Alfonsa X i miałem wrażenie, że on po prostu chce tę Matkę Boską przelecieć. Na tym się oparliśmy - zrobiliśmy elektroniczne podkłady połączone z użyciem starodawnych instrumentów, właściwie budowanych na stare, typu bombardon, chrotta, viola da gamba. Do tego dołączyliśmy elektroniczną perkusję i zwariowany dęciak, tak zwane EWI. To będzie niezła petarda, antiquepop, tak bym to nazwał.

AS: Od zawsze uchodziłeś i uchodzisz za artystę niezależnego, skąd więc pomysł, aby brać udział w komercyjnych przedsięwzięciach typu IDOL?

MM: Bo to jest idea Psychopopu! Z tego co wiem, Idol wraca i mam nadzieję, że dziennikarze przestaną mnie pytać, dlaczego brałem udział w tym programie. Prawda jest taka, że w składzie sędziowskim powinien być zawsze przynajmniej jeden czynny muzyk. Dlaczego nie zaproszą np. Uli Dudziak? Tak naprawdę w jury siedzą cztery kukły - które owszem bardzo lubię, ale które znają się na muzyce tylko z zewnątrz, NIE MAJĄ POJĘCIA O GRANIU! No, może oprócz Eli Zapendowskiej, która coś potrafi zagrać, zresztą Jacek Cygan też jeśli weźmie gitarę, to coś tam zagra. Znają się na tym, ale nie są czynnymi muzykami.

OS: Skąd w Twoim życiorysie Teatr Rozrywki w Chorzowie? Robiłeś tam muzykę i kreowałeś główną rolę. Miałeś kiedyś pociąg do aktorstwa?

MM: Miałem pociąg, ale się skutecznie z niego wyleczyłem po tym spektaklu. Jest to kierat, jest to harówa, do której nigdy nie byłem przyzwyczajony. Próby od 10 do 16 i od 18 do 22. Ja się do tego nie nadaję! A na końcu jeszcze się okazuje, że wszyscy są lepsi ode mnie. Ciężka praca, szanuję aktorów, podziwiam ich, ale pomyślałem sobie, że to nie dla mnie.

OS: W jaki sposób epizod aktorski wzbogacił Twoje doświadczenie sceniczne?

MM: Dostałem bardzo porządną lekcję emisji głosu, zachowań scenicznych, na przykład takich, że każdą kolejną kwestię mówisz coraz głośniej: " MORDERCA! POBUDZIŁ!! JEGO CHORĄ!!! WYOBRAźNIĘ!!!!"
Ja nie chcę tak! Proszę!

AS: Podczas występu w Opolu zapytałeś publiczność, czy jeszcze mówią tutaj po polsku - podobno rzucono w Ciebie butelką...

MM: Aaa, tak, ale nie butelką tylko puszką. W Opolu dwudziestoprocentowa mniejszość niemiecka organizuje marsze, w celu odzyskania tych ziem. Moim zdaniem jest to kompletny skandal i NIE BĘDZIE NIEMIEC PLUŁ NAM W TWARZ NA NASZYM TERENIE! Moja miłość do Niemców jest znana, wiadomo, jakie mam na ten temat zdanie. W tym przypadku nie może być czegoś takiego jak polityczna poprawność, bo wiemy, w jaki sposób NSDAP, Gestapo i ta cała reszta bawiła się w polityczną poprawność w latach 30.

AS: Czy wszystkie utwory, które napisałeś i te które powstają mają przełożenie na to co działo się i dzieje w Twoim życiu?

MM: Tak, ja nie jestem artystą, który wymyśla teksty "z czapki". Poeta, kiedy się bawi i czuje się dobrze, nie pisze wierszy. Poeta pisze wtedy, kiedy ma kaca, doła, kiedy jest mu źle - zawsze tak było i chyba zawsze już tak będzie.

AS: A "Dawna dziewczyna"?

MM: Spotkałem kiedyś dawną pannę. Coś się wtedy we mnie otworzyło, poczułem wenę twórczą, przyszła do mnie Muza i... powstał utwór.

AS: Co myślisz o obecnej scenie muzycznej w Polsce? Czy w tym kraju są jeszcze prawdziwi artyści?

MM: Powiem krótko, są ludzie. Mam swoje przemyślenia na ten temat: wszyscy narzekają na to, że Polacy to mało utalentowany naród i to prawda. Jesteśmy w swojej masie bardzo mało utalentowani, jednak jeśli już trafi się ktoś utalentowany i ten ktoś coś robi, to robi naprawdę ciekawe rzeczy!

AS: Kiedy możemy spodziewać się kolejnej płyty twojego autorstwa?

MM: Będzie to Homo Twist, którym koncepcyjnie się już zajmuję. Natomiast w dalszym ciągu absorbują mnie Püdelsi i inne projekty... Dlatego między innymi zrezygnowałem z teatru. Och, oni się tam załamali i powiedzieli mi coś takiego: chcesz nas zignorować? U nas się odwołuje sztuki jak ktoś umrze! Powiedziałem: Pomyślcie sobie, że umarłem!!! Ale zostawiłem tam swoje buty, więc wiadomo, że jeszcze kiedyś tam wrócę. Muszę powiedzieć jeszcze coś a propos teatru, bo chyba poczuli się trochę urażeni, że odchodzę po 20. spektaklach. Zrobiłem taki numer podczas ostatniego spektaklu, że odwróciłem się dupą do widowni i ukłoniłem aktorom na scenie. Bo prawda jest taka, że naprawdę szanuję robotę aktorów i podziwiam ich za to, że potrafią tak ciężko harować za, kurwa, tak małe pieniądze!

AS: Czy czujesz się artystą spełnionym? Czy ciągle poszukujesz nowych inspiracji, ścieżek, dróg, przestrzeni dla swojego wyrazu?

MM: Hahaha! To co? Już do piachu mam iść? Nie jestem artystą spełnionym i ciągle poszukuję nowych dróg.

AS: Takiej odpowiedzi oczekiwałam. Dziękujemy za rozmowę.



Rozmawiały Agnieszka Suska i Ola Szpaderska







 Nr 7 / 2004
 
Nasza okładka




 
©2006 WYDAWNICTWO HOLYGRAM