Świat w naszych oczach
 
 
 
Strona główna Info / Praca Archiwum Konkursy Kontakt
 


 RAZEM POLECA
 
 
 
  Zaprzyjaźnione strony

  www.jogaklub.pl
  www.yhm.pl
  www.jurek.pl
  www.insignis.pl
  www.proszynski.pl
  www.wrozka.com.pl
  www.nienasyceni.com
  www.monolith.pl
  www.bzwbk.pl
  www.mag.com.pl
  www.emimusic.pl
  www.veet.pl
  www.wab.com.pl
  www.nivea.pl
  www.dior.com
  www.semi-line.com.pl
  www.universalmusic.pl
  www.swiatksiazki.pl
  www.matis.pl
  www.kinoswiat.pl
  www.schering.pl
  www.braun.com/pl
  www.calvinklein.com
  www.givenchy.com
  www.francoferuzzi.com
  www.samsung.com/pl
  www.traffic-club.pl
  www.microsoft.com
  www.nvidia.pl
  www.gram.pl
  www.4fun.tv
  www.premierimage.pl
  www.manta.com.pl
  www.traffic-club.pl
  www.agencjadramatu.pl



 


zagubieni
ZAGUBIENI W NECIE
WIRTUALNY SEKS
Aldona Kaszubska


Liczba osób korzystających z sieci wciąż rośnie i według prognoz w 2005 r. może osiągnąć jeden miliard. W sieci możemy podyskutować o muzyce, polityce, wymienić się poglądami na różne tematy, odreagować stres, znaleźć rozrywkę. Internet to również najszybszy i najtańszy sposób komunikowania się oraz zawierania znajomości. Czy jednak kontakt z wirtualnymi znajomymi nie prowadzi do samotności w realnym świecie?

Internetowy przyj@ciel

    W Stanach ogromną popularnością cieszy się serwis www.friendster.com (polski odpowiednik to www.grono.net). Służy wyłącznie do nawiązywania znajomości. Wystarczy zarejestrować się do serwisu i wysyłać wiadomość do znajomych. Tak powstaje grupa, w której można dyskutować. Każdy z grupy może zaprosić następną osobę - w ten sposób sieć znajomych rośnie. Przyjaciele naszych przyjaciół stają się naszymi przyjaciółmi. Po upływie 24 godzin można mieć tysiące znajomych. Serwis powstał w marcu tego roku, teraz ma już ponad milion użytkowników. Młodzi ludzie używają nawet określenia "friendster" - przyjaciel wirtualny, dla odróżnienia przyjaciela z realnego świata.
    - Nie jest łatwo w obecnych czasach znaleźć przyjaciela; kogoś kto zawsze wysłucha, kto pocieszy, kto będzie się śmiał i radował razem ze mną; słowem, kto będzie; nie jest to łatwe, ale nie niemożliwe, wierzę w to, bo dzięki giełdzie przyjaźni poznałam kilku wspaniałych wartościowych ludzi - pisze na jednym z czatów EWA
    Podobnego zdania jest wielu młodych ludzi. Dla nich czaty, IRC (Internet Relay Chat), czy gadu gadu to sposoby na poznanie nowych ludzi, ale też na podtrzymywanie kontaktu ze znajomymi i przyjaciółmi ze świata rzeczywistego. Zwłaszcza w tygodniu, kiedy większość dnia wypełnia nauka i mało jest czasu wolnego. Ania, 15-latka z Sopotu, mówi, że dzięki gg może korespondować z poznanymi na obozie znajomymi z Niemiec. Internet daje również szanse na zawarcie znajomości ludziom niepełnosprawnym, przykutym do wózków. Zdaniem socjologów owa łatwość nawiązywania kontaktów jest jednym z symptomów McDonaldyzacji społeczeństwa.
    - Żyjemy coraz szybciej, powierzchownie, byle jak i nasze relacje z innymi stają się coraz bardziej nijakie. Nie dajemy sobie czasu, by poznać się nawzajem. Żyjemy na skróty, tymczasowo, stąd też nasze relacje są tymczasowe, relacje interpersonalne uległy McDonaldyzacji. Chcemy szybko, łatwo i przyjemnie. Nawiązanie bezpośredniej relacji z inną osobą wymaga czasu. Zamiast spotkać się z kimś, o wiele łatwiej jest przecież włączyć komunikator - tłumaczy dr Monika Mazurek z Instytutu Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Gdańskiego.

Forum s@motników?

    - Niedawno straciłam bliską osobę, mojego najlepszego przyjaciela i równocześnie chłopaka, z którym wiązałam nadzieje na przyszłość...potrzebuję rozmowy z kimś, kto będzie chciał mnie wysłuchać i zrozumieć... może przeszłaś/łeś lub przechodzisz to samo. Napisz mi o tym jak sobie z tym radziłaś/łeś. Potrzebuję Cię, przyjacielu... Ps. Jestem z Wrocławia.
    Takie apele znajdujemy na czatach dość często. Zdaniem psychologów jest to ucieczka przed problemami ze świata rzeczywistego w wirtualny świat. Według wielu internautów to zwykła chęć podzielenia się nimi z drugim człowiekiem. Portal Hoga przeprowadził wśród użytkowników ankietę pod hasłem: "największy spokój ducha daje mi...". Ponad 30 % ankietowanych odpowiedziało "obecność bliskiej osoby", 23 % "obcowanie z przyrodą", a zaledwie 8 % - "sukces zawodowy". Potrzeba bliskości jest jedną z ważniejszych potrzeb człowieka, część z nas stara się ją zaspokoić przy pomocy Internetu. Tu właśnie tkwi największa pułapka. Będąc jednocześnie otoczeni znajomymi z sieci, stajemy się samotni w realnym życiu. "Poznałam na necie świetną kumpelkę. Znamy się już rok. Chociaż nigdy jej nie widziałam, ale wiem, że mogę jej zaufać" - pisze na czacie Edyta.
    - Wydaje nam się, że jesteśmy otoczeni gronem przyjaciół, którym ufamy, którzy nas szanują i doceniają. Te znajomości wypełniają nas i "grzeją" do tego stopnia, że kontynuowanie przyjaźni bezpośrednich może stać się zbyt trudne. Zaczynamy obawiać się ich krytyki, odrzucenia. Stajemy się bezradni i coraz bardziej alienujemy się - mówi psycholog Teresa Muskat.
    Zdaniem Darka Malinowskiego, twórcy witryny Cupido.pl zawieranie znajomości przez Internet bardzo przypomina poznawanie ludzi w sposób "konwencjonalny", z tą różnica, że dzięki anonimowości daje szanse osobom nieśmiałym.
    - Bycie w sieci w żaden sposób nie ogranicza moich kontaktów bezpośrednich. Dzięki internetowi poznałam dużo interesujących ludzi, z którymi dogaduję się w realu. W uzależnienie popadają tylko ci, którzy nie są akceptowani przez rówieśników. Boją się wyśmiania, czy odrzucenia, dowartościowują się właśnie przez Internet - uważa Ania.

Spotkanie w re@lu

    Wielu młodych ludzi korzystających z czatów uważa, że przenoszenie znajomości wirtualnych do realnego świata jest naturalną kolejnością. Jeśli do takiego spotkania dochodzi w miarę szybko, prawdopodobieństwo późniejszego rozczarowania jest o wiele mniejsze. Podczas bezpośredniego spotkania następuje weryfikacja prawdziwości informacji podanych w sieci (wiek, wygląd, zainteresowania, charakter).
    - Moja koleżanka poznała faceta z południa Polski. Jechał do niej kilkaset kilometrów. Zobaczyła go na peronie i... uciekła, chociaż spodobał jej się. Nigdy już się do niego nie odezwała. Powiedziała mi, że spotkanie w cztery oczy przerastało jej siły, bała się - opowiada Kasia, studentka ekonomii z Gdańska.
    Na stronach internetowych możemy nawet znaleźć porady, w jaki sposób, bez narażania się na śmieszność, "sprawdzić" osobę poznaną w sieci. Boomel, żeby sprawdzić, jak wygląda dziewczyna np. podaje się za kumpla chłopaka, który umówił się na spotkanie (tamten nie mógł przyjść, bo stryj mu zachorował) lub zaszywa się w miejscu w pobliżu umówionej randki, dzwoni do dziewczyny na komórkę i patrzy, kto odbiera - w zależności od wyglądu mówi, że nie da rady, bo coś mu wypadło, albo, jeśli "laska jest fajna, mówi, że spóźni się 10 min. Mimo życiowego sprytu sam został oszukany przez dziewczynę z sieci - to ona nie przyszła na peron, z którego razem mieli pojechać na upojne wakacje do Kołobrzegu.
    - Net i real to dwa różne światy, tyle że z zasobów obu trzeba nauczyć się korzystać - radzi my rules.

R@ndka w ciemno

    Osoby, które poszukują partnera życiowego coraz częściej korzystają z randek internetowych. W ubiegłym roku wśród internautów w USA wirtualne randki cieszyły się dużo większą popularnością niż strony porno. Z danych opublikowanych przez firmę eMarketer, zajmującą się m.in. badaniem wydatków użytkowników sieci, wynika, że na pornostrony wydano 445 mld dolarów, zaś na opłaty związane z umawianiem się w sieci - o 3,1 mln dol. więcej. Internetowe randki znajdują się na trzecim miejscu w rankingu witryn przynoszących największe zyski, po muzyce i grach komputerowych. W Polsce popularny serwis randkowy na Onecie ma ponad 800 tys. użytkowników. Skąd taka popularność randkowych witryn?
    - Logujący się do naszego serwisu muszą podać swoje dane i określić oczekiwania w stosunku do partnera, mogą także przesłać swoje zdjęcie. W miarę możliwości staramy się te dane sprawdzać. Inaczej niż w przypadku czatów, które traktuje się wyłącznie jako rozrywkę i doskonałą zabawę, zgrywając się, czy podszywając pod kogoś, kim na prawdę się nie jest. Jeśli chce się poznać kogoś na serio, to na czatach jest to raczej trudne... choć nie niemożliwe. Poza tym czat to duża strata czasu i zagrożenie emocjonalne. Na naszą stronę wchodzą ludzie w konkretnym celu - żaby poznać partnera. I to skutkuje - mówi Darek Malinowski, z Serwisu Randkowo-Matrymonialnego Cupido.
    Darek również poznał swoją partnerkę życiową za pomocą Internetu. Stąd wpadli na pomysł stworzenia serwisu. Ich witrynę odwiedza dziennie ponad pół tysiąca osób. Dzięki nim dziesięć par stanęło na ślubnym kobiercu (być może jest ich więcej, ale część internautów nie lubi dzielić się swoim szczęściem).

Cz@tmaniacy

    Angielski psycholog dr Adam Joinson ocenia nawiązywanie znajomości przez sieć jako bardzo bliskie i intymne. Może właśnie dlatego jest tak wiele "ofiar" internetowych uwodzicieli. Beata i Massimo poznali się podczas pogawędki na stronach dla miłośników języka i kultury włoskiej. Potem były maile i smsy. Internetowy znajomy był delikatny, czuły, pamiętał każde jej słowo, troszczył się i doradzał. Podczas rzeczywistego spotkania w Polsce zakochała się w przystojnym Włochu bez pamięci i, jak się jej zdawało, z wzajemnością. Rozczarowanie przyszło po jej przyjeździe do Włoch. Massimo z wyrozumiałego partnera zmienił się w nie znoszącego sprzeciwu dyktatora. Przebudzenie przyszło dopiero, kiedy na tym samym czacie, na którym poznali się zobaczyła, że mimo ich "miłości", nadal szuka kobiety i jednocześnie flirtuje z innymi.
    - Massimo uwiódł mnie poezją słów, magią nastroju. Podczas internetowej pogawędki pracuje tylko jeden zmysł - wzrok. Inne są uśpione. W realnym świecie mówi do nas mimika, gesty, ton głosu, to one ostrzegają nas przed nieszczerością partnera. W wirtualnym partnerze zakochujemy się, jeszcze zanim go zobaczymy, a później patrzymy już na niego przez pryzmat fałszywego obrazu, stworzonego przez naszą wyobraźnię. Podaję jego imię, bo chcę inne dziewczyny przed nim ostrzec - mówi Beata.
    Podobnych historii, zakończonych rozpaczliwym ostrzeżeniem, można znaleźć w necie mnóstwo. Zazwyczaj schemat jest ten sam - idealny facet po jakimś czasie żąda od kobiety bezwzględnego posłuszeństwa, terroryzuje ją psychicznie, a nawet używa przemocy (jak w przypadku julki ze spalonego, której historię można przeczytać na stronie rozmowy.onet). Na dodatek nadal utrzymuje kontakty wirtualne i bezpośrednie z innymi kobietami. Czy w takim razie jest jakiś gatunek internetowych donżuanów? Ukochany julki ze spalonego miał przed nią aż 17 kochanek poznanych na czacie, w tym kilka równocześnie z nią.
    Policja ostrzega przed amatorami internetowych znajomości. Jako przykład podaje 45-letniego mieszkańca Wrocławia podejrzanego o zabójstwo właścicielki agencji reklamowej w Łodzi. Ofiara i zabójca poznali się przez Internet. W jego mieszkaniu znaleziono dokumenty wystawione na różne nazwiska, zapiski dotyczące upodobań 80 kobiet, ich wyglądu, numerów telefonów i dokładnych adresów mieszkań. Policja podejrzewa, że na terenie całego kraju mężczyzna, który w przeszłości był już karany za kradzieże i rozbój, zawarł wiele podobnych znajomości przez Internet.

www.wirtualny seks

    Scenariusz zdarzeń nie zawsze jest tak czarny. Jednak wspomniana już anonimowość na czacie powoduje również inne zagrożenia. Znikają naturalne, podczas spotkania w realnym świecie, bariery. Większość użytkowników czatów twierdzi, że tematy seksualne pojawiają się już po wymianie kilku zdań. Na czatach naturalny jest pewnego rodzaju ekshibicjonizm, do którego zachęca właśnie brak danych autora wypowiedzi (podaje jedynie "nicka", czyli swój pseudonim). Ponad połowa dyskusji dotyczy seksu. W realnym świecie, w którym ograniczają nas konwenanse, presja społeczna, wreszcie zdrowy rozsądek i brak zaufania do widzianego po raz pierwszy partnera, taka sytuacja jest prawie niemożliwa.
    - Bezpruderyjne flirtowanie w sieci uruchamia nasz seksualizm w podświadomości, do głosu dochodzi pierwotny instynkt. To jest dla nas szalenie atrakcyjne. Nasz partner życiowy staje się coraz bardziej szary, bezbarwny, przestajemy pielęgnować nasz związek. Pamiętajmy, że oprócz zdrady fizycznej istnieje także zdrada emocjonalna - tłumaczy psycholog Teresa Muskat.
    W ostatnich czasach w necie pojawiła się jednak grupa ludzi, bynajmniej nie spragnionych doznań wirtualnych. Wystarczy na czacie napisać standardowe ogłoszenie np. "mężczyzna w wieku 35 lat, dobrze sytuowany, pozna panią...". Okazuje się, że przez obie strony ów komunikat jest odczytywany jako konkretna propozycja uprawiania tzw. seksu bez zobowiązań.
    - My faceci przyzwyczajeni jesteśmy do walki, zależy nam na fizycznym kontakcie z kobietą, ale wiemy, że rzadko jest to możliwe bez tzw. fazy wstępnej. Tu wystarczyła kawa i krótka pogawędka, już po godzinie byliśmy w moim mieszkaniu. Na tym nasza znajomość się kończyła. Przez pół roku spotkałem się z około 70. takimi dziewczynami. Większość z nich to ładne, zadbane kobiety między 20. a 30. rokiem życia, zapracowane, piastujące często ważne stanowiska w firmach, świadome swoich potrzeb, a nie mające jeszcze ochoty na stabilizację. Nie ma to nic wspólnego z prostytucją - opowiada Paweł, gdańszczanin.
    Paweł przyznaje, że ta otwartość kobiet, jawnie poszukujących wrażeń erotycznych początkowo wzbudzała w nim pewien niepokój. Z czasem, gdy zaczął korzystać z tego typu usług, uznał, że taka forma kontaktu znacznie poprawia relacje pomiędzy partnerami, nie powoduje niepotrzebnych niedomówień, różnic oczekiwań. Jego zdaniem dla ludzi dorosłych tego typu znajomości nie niosą za sobą żadnego zagrożenia.

P@tologie w necie

    Zagrożeniem kontakt w sieci może być z pewnością dla nie wprawionego, niedojrzałego emocjonalnie użytkownika, pozbawionego dozy krytycyzmu, tak potrzebnej dla tzw. "higieny" kontaktów międzyludzkich. "Internet nie jest sam w sobie niebezpieczny ani zły, ale źli ludzie mogą go wykorzystywać w niewłaściwy sposób (podobnie, jak każdą inną rzecz stworzoną przez człowieka). Właśnie tacy ludzie zagrażają Ci w Sieci". Tak zaczyna się tekst na stronie internetowej Fundacji Dzieci Niczyje, która 25 lutego tego roku zaczęła kampanię społeczną "Dziecko w Sieci" skierowaną do dzieci i ich rodziców. Akcję zainspirowały doniesienia prasowe o coraz częstszych przypadkach pedofilii, której ofiarami były dzieci, zawierające znajomości przez Internet. Na przystankach autobusowych, w tunelach metra i peronach pojawiły się plakaty, przedstawiające otyłego mężczyznę, który na czacie podszywa się pod kilkunastoletniego chłopca, opatrzone hasłem "Nigdy nie wiesz, kto jest po drugiej stronie".
    - Kiedyś dzieci żyły na podwórku, miały swoje bandy, tam był świat niedostępny dla dorosłych. Dziś świat dziecka mogą tworzyć znajomi z sieci, to z nimi ma swoją tajemnicę. "Nie mów tego nikomu" - gdy pada takie hasło, dziecko czuje się wyróżnione, docenione i traktowane poważnie. Zostaje w ten sposób zaspokojona jego potrzeba dorosłości - tłumaczy zjawisko sieciowych oszustów Teresa Muskat.
    Pomysłodawcy kampanii apelują do dzieci: "Nie ufaj więc nikomu, kogo nie znasz osobiście. Nie podawaj nikomu w sieci żadnych danych dotyczących Twojego prawdziwego życia. Jeśli chcesz spotkać się z internetowym znajomym w rzeczywistym świecie, koniecznie powiedz o tym rodzicom i poproś ich, żeby poszli z Tobą na to spotkanie".

Siecioholizm

Najpierw są niewinne rozmowy na gadu gadu, wchodzenie na czaty. Wolne od szkoły czy pracy popołudnia coraz częściej spędzone z wirtualnymi znajomymi. Później grono realnych przyjaciół gwałtownie się kurczy, rodzina wydaje się irytująca i stwarzająca niepotrzebne ograniczenia w korzystaniu z sieci. Każda próba zmniejszenia liczby godzin spędzonych przed komputerem kończy się napadami agresji. Z czasem potrzeba kontaktów wirtualnych jest tak silna, że całkowicie zaniedbujemy życiowe obowiązki. Uzależnienie od Internetu jest dzisiaj zjawiskiem coraz częściej obserwowanym przez psychologów, fachowo nazywa się siecioholizmem.
    - Trafiają do mnie młodzi ludzie, którzy żyją w wirtualnym świecie. W większości są to osoby o niskim poczuciu własnej wartości. Terapia jest podobna jak w przypadku innych uzależnień - od alkoholu, narkotyków, hazardu. Słyszałam o przypadku chłopaka, u którego na skutek uzależnienia od Internetu nastąpił zanik mięśni - mówi psycholog Teresa Muskat. Podczas wielogodzinnego siedzenia w sieci w organizmie zachodzą pewne procesy biochemiczne. Po pierwsze duża porcja adrenaliny, jaką dostarczają nam wirtualne kontakty zwiększa produkcję glukozy, co w konsekwencji obniża łaknienie. Dlatego możemy godzinami serfować w cyberprzestrzeni i nie odczuwać głodu. Brak światła z kolei powoduje spadek produkcji serotoniny, co skutkuje obniżeniem nastroju i może prowadzić do depresji. Wreszcie obniża się poziom melatoniny, co powoduje, że spędzający wiele godzin na czacie mogą cierpieć na poważne zaburzenia snu.
    Na szczęście stany uzależnienia od sieci zdarzają się wciąż niezmiernie rzadko. Jak w takim razie umiejętnie korzystać z dobrodziejstw sieci?
    - Zachowajmy właściwe proporcje pomiędzy światem realnym i wirtualnym. Najważniejsza jest świadomość, że Internet to nie jedyny wymiar życia. Realny świat jest wielowymiarowy, czasem trudniejszy, może dostarczyć nam cierpień, ale dzięki nim stajemy się mocniejsi i bogatsi. Nie zapominajmy o prawdziwych przyjaciołach, umawiajmy się z nimi na lampkę wina, do kina, na pogawędki - to właśnie jest prawdziwe życie - radzi Teresa Muskat.



Aldona Kaszubska







 Nr 7 / 2004
 
Nasza okładka




 
©2006 WYDAWNICTWO HOLYGRAM