Świat bez przebarwień
 
 
 
Strona główna Info / Praca Archiwum Konkursy Kontakt
 


 RAZEM POLECA
 
 
 
  Zaprzyjaźnione strony

  www.jogaklub.pl
  www.yhm.pl
  www.jurek.pl
  www.insignis.pl
  www.proszynski.pl
  www.wrozka.com.pl
  www.nienasyceni.com
  www.monolith.pl
  www.bzwbk.pl
  www.mag.com.pl
  www.emimusic.pl
  www.veet.pl
  www.wab.com.pl
  www.nivea.pl
  www.dior.com
  www.semi-line.com.pl
  www.universalmusic.pl
  www.swiatksiazki.pl
  www.matis.pl
  www.kinoswiat.pl
  www.schering.pl
  www.braun.com/pl
  www.calvinklein.com
  www.givenchy.com
  www.francoferuzzi.com
  www.samsung.com/pl
  www.traffic-club.pl
  www.microsoft.com
  www.nvidia.pl
  www.gram.pl
  www.4fun.tv
  www.premierimage.pl
  www.manta.com.pl
  www.traffic-club.pl
  www.agencjadramatu.pl



 


rozmowy przy kawie: MUZYKA TO NIE FABRYKA
ROZMOWY PRZY KAWIE:
ANDRZEJ SMOLIK
MUZYKA TO NIE FABRYKA

Rozmawia: Agnieszka Suska

Zaczynał jako klawiszowiec w zespole Wilki. Jako muzyk brał udział w nagraniach sesyjnych wielu płyt - z Hey, Myslovitz, T. Love czy Justyną Steczkowską. Jest producentem i autorem większości utworów z krążków Kasi Nosowskiej. Był także odpowiedzialny za produkcję i realizację "Bo marzę i śnię" Krzysztofa Krawczyka. Cztery lata temu wydał pierwszą solową płytę, w której nagraniu wzięło udział wielu zaprzyjaźnionych muzyków, m.in. Novika. Obecnie pracuje nad swoją trzecią płytą

Agnieszka Suska: Czy bywasz w tak zwanym światku warszawskim, czy raczej "warszawka" jest ci obca?

Andrzej Smolik: Bywam. Ale bardzo nie lubię pojęcia "warszawka". Nie jestem warszawiakiem, pochodzę ze Świnoujścia, ale mam w Warszawie dużo przyjaciół. Są to i ludzie, którzy się tutaj urodzili, i tacy, którzy przyjechali z innych miast. Jeżeli ktoś jest fajnym gościem, to fakt skąd pochodzi nie ma znaczenia. Pracuję w tym zawodzie od kilkunastu lat i większość osób, które funkcjonują w tym świecie, miałem okazję spotkać. Więc czuję się swojsko na bankietach. W każdym miejscu są różni ludzie, ale to od ciebie zależy, kto będzie stanowił twoje najbliższe otoczenie.

AS: Jak wyglądają koncerty w dużym mieście, a jak w mniejszych miejscowościach? Gdzie bliskość z publicznością jest bardziej odczuwalna?

AS: Zdecydowanie najgorzej wyglądają w Warszawie. Nawet jeżeli jest duża frekwencja, to ludzie tutaj albo widzieli zbyt wiele, albo przybierają taką pozę, że widzieli. Reagują mniej spontanicznie. Trudno poczuć, że sprawiasz komuś radość. W mniejszych miastach gra się lepsze koncerty, jest super klimat, czujesz, że przejechanie 300 kilometrów miało sens. Ludzie po prostu czekają na to, aż coś się wydarzy, choć oczywiście nie twierdzę, że jest to spowodowane ich mniejszą świadomością lub brakiem wiedzy. Raczej mniejszym dostępem do rozrywek.

AS: Czy ważny jest dla Ciebie wygląd zewnętrzny? Przywiązujesz wagę do markowych ciuchów?

AS: Tak, ale niekoniecznie markowych. Ubrania to jedna z rzeczy, która cię wyraża i jest silnie związana z kulturą miejską.

AS: Czy bywanie na imprezach jest przepustką, która otwiera drzwi do kariery?

AS: Samo bywanie na bankietach nie zapewniło nikomu kariery, mogło tylko trochę pomóc. Bez talentu i umiejętności nic się nie uda na dłuższą metę.

AS: Czy znasz osobę, która dzięki znajomościom zrobiła karierę?

AS: Są osoby wypromowane przez programy telewizyjne wątpliwej jakości - wzięły się nie wiadomo skąd i zdobyły dużą popularność, przez co zaczęły stanowić autorytety. Na to nie trzeba sobie ciężko zapracować. Nie trzeba też niczego wyjątkowego potrafić. To bardzo smutne i szkodliwe zjawisko.

AS: A co sądzisz o "Idolu"? Czy osoby, które przychodzą na casting, mają szansę na przebicie się?

AS: Jak się okazuje, mają szansę. Pokazały to poprzednie odcinki, kilka osób zaistniało. Jednak wcale nie ci, którzy program wygrali. Udało się tym, którzy mieli coś do powiedzenia np. Ani Dąbrowskiej. Ona od początku miała potencjał i osobowość. "Idol" pomógł jej jedynie w tym, by ją dostrzeżono. Ale jednak pomógł!

AS: Co sądzisz o polskiej scenie muzycznej?

AS: Jest dosyć różnorodna - prawie każdy gatunek ma swojego przedstawiciela. Ale nie ma ich np. trzydziestu, żeby mogli stanowić tzw. scenę i zacząć się przenikać. Jest wielu ludzi, którzy chcą coś zrobić i oprócz ogromnego talentu mają też determinację. Wszystko przed nami.

AS: A czy jest polski muzyk, który cię inspiruje?

AS: Na przestrzeni mojego życia było wiele osób, które mnie inspirowały. Każda z tych inspiracji w pewien sposób we mnie została, doprowadziła do momentu, w którym jestem teraz. Właściwie można powiedzieć, że inspiruje mnie każdy, nawet zespoły z dolnej półki. Działać twórczo mogą nie tylko doznania pozytywne i bardzo estetyczne, ale także te negatywne.

AS: Co sądzisz o muzyce Michała Wiśniewskiego?

AS: Nie podoba mi się. W przypadku Michała ważna jest jego postać. To jest facet, który ma pewien rodzaj charyzmy, prawdy, osobowości, którą pokochała większość Polaków. Ale jego muzyka mi się nie podoba.

AS: A gdyby on zadzwonił do Ciebie i powiedział: "Andrzej, chciałbym Cię zaprosić do nagrania płyty"?

AS: Pewnie bym się zastanowił. Byłoby to wyzwanie, żeby złamać wszelkie tabu. Teoretycznie nie przystoi mi robienie materiału z Michałem Wiśniewskim. W pracy ważny jest dla mnie aspekt artyzmu i warsztatu. Jeżeli znalazłbym sposób na to, żeby tę postać w mojej muzyce pokazać, nie powiedziałbym od razu nie. Na pewno musiałbym się nad tym bardzo zastanowić, musiałbym go poznać. Poznanie, wzajemna sympatia to dla mnie bardzo ważne elementy. Tworzenie muzyki to nie jest fabryka.

AS: Z jakimi muzykami ze sceny światowej chciałbyś pracować?

AS: Jest morze osób, z którymi chciałbym pracować, a nawet pewnie o tym nie wiem. To są ludzie, którzy skrywają się na drugim planie i często są bardzo kreatywni, bardzo dużo wiedzą. Od lat fascynuje mnie Brian Ino, który, choć ma już swoje lata, wciąż niezwykle świeżo patrzy na sztukę. Podziwiam też wielu kompozytorów filmowych i takich, którzy w piękny sposób umieją starzeć się ze swoją sztuką.

AS: Od czego zaczęła się Twoja fascynacja muzyką?

AS: Wydaje mi się, że od samej muzyki - wyrosłem w bardzo muzykalnej rodzinie. Moja mama śpiewa, dziadek grał na harmonii, kuzyn jest dyrygentem. Myślę, że mamy w genach coś takiego, co nas ciągnie do muzyki. Ta fascynacja zaczęła się więc w naturalny sposób.

AS: Czy pamiętasz utwór, melodię, dźwięk, który poruszył w Tobie taką najbardziej wrażliwą strunę?

AS: Nie, nie pamiętam. Pamiętam pewne okresy. Inna muzyka poruszała mnie w szkole podstawowej, inna w liceum i jeszcze inna na studiach. Zmiana środowiska sprawia, że albo zaczynasz dyktować swoją przestrzeń, albo też słuchasz tego, co mają do zaproponowania nowi dla ciebie ludzie. No, i siłą rzeczy zmieniasz się.

AS: A czy był taki moment, kiedy skupiałeś się tylko na jednym gatunku muzyki np. punk rocku?

AS: Nigdy nie inspirował mnie jeden zamknięty styl, zawsze słuchałem różnej muzyki. Nie byłem punkiem, hipisem czy też depeszem. W żadne środowiska nie wchodziłem do końca. Istotą muzyki jest dla mnie właśnie jej różnorodność, wielokulturowość, otwartość, a nie ograniczenie i ideologia.

AS: Do czego porównałbyś swoją muzykę?

AS: Nie potrafię jej do niczego porównywać, bo jest mi zbyt bliska. Wydaje mi się, że wszystkie sztuki mają coś wspólnego ze sobą. Muzyce, podobnie jak fotografii czy malarstwu potrzebna jest przestrzeń, harmonia, pomysł, odpowiedni czas. Jeżeli coś jest intuicyjne, proste, to często bardziej działa, niż to, co perfekcyjnie wyuczone. To jest ta metafizyka w muzyce.

AS: Czy jesteś osobą religijną? Czy jest Ci bliska jakaś religia?

AS: Wszystkie religie są mi bliskie, ale nie w takim stopniu, żebym oddał się którejś bezgranicznie.

AS: A gdybyś musiał wybrać między muzyką, miłością do kobiety, karierą, a rozwojem duchowym - co postawiłbyś na pierwszym miejscu?

AS: Rozwój duchowy może towarzyszyć zarówno miłości do kobiety, jak i muzyce. Czy rzuciłbym kobietę dla muzyki? Czy muzykę dla kobiety? Kiedy kogoś kochasz, jest to niemożliwe, nie jesteś w stanie zrezygnować. Natomiast bez muzyki przeżyłbym, ale byłbym bardzo nieszczęśliwy.

AS: Powiedz mi, jak żyje artysta? Jak żyje muzyk? Jak żyjesz Ty?

AS: Piosenkarz i artysta żyje inaczej, a ja mogę o sobie powiedzieć, że pracowicie. 70% mojego czasu to praca. Czasami nie mam już siły i energii, żeby robić inne rzeczy, co też nie jest dobre. Aby tworzyć muzykę, muszę mieć oczy otwarte, muszę widzieć, co się dzieje dookoła, spotykać ludzi, muszę mieć z czego czerpać.

AS: Czy jesteś artystą, który aby coś stworzyć, musi cierpieć?

AS: Trudno powiedzieć. Mam w sobie pewien pierwiastek widzenia rzeczy gorszymi, niż są i myślę, że taki stan do pewnego momentu pomaga w muzyce. Choć hedoniści też przecież piszą świetne kawałki. Myślę, że chodzi tu raczej o chęć kompensacji świata na różnych poziomach, również na poziomie tęsknot, smutku czy cierpienia.

AS: Jak tworzysz muzykę? Czy rodzi się ona w Tobie, gdy idziesz ulicą, czy zamykasz się w czterech ścianach i wtedy komponujesz?

AS: Raczej się zamykam. Potrzebuję sprzętu, żebym mógł tworzyć muzykę. Czasami słyszę coś w głowie, ale to są niewielkie fragmenty, chaotyczne do momentu, kiedy nie zacznę ich grać. Muszę się zamknąć i skupić. Czasami wchodzę na pięć minut do pokoju i od razu mam pewien pomysł, czasami tydzień próbuję bez skutku. To są rzeczy, których cały czas nie rozumiem.

AS: Jakie emocje towarzyszą Ci podczas komponowania?

AS: Proces tworzenia, pomysł na melodię i harmonię to jest chwila, w zasadzie nie towarzyszą temu specjalne odczucia. One pojawiają się, gdy już wiesz, że stworzyłeś coś, co ci się podoba. To jest przyjemność i ogromna satysfakcja. Później następuje długi proces nagrywania wszystkich ścieżek i instrumentów, opracowanie całości utworu. Pojawiają się myśli, czy to będzie dobre, czy słabe. Kiedy produkujesz utwór, to jest już polityka. Kiedy go wymyślasz, raczej nie.

AS: Czy coś zmienia się w Tobie po skomponowaniu kolejnego utworu, po nagraniu płyty? Czy uważasz wtedy, że zamknąłeś pewien etap?

AS: Nie, raczej myślę, że został otwarty. Jednak kiedy coś skończę i uważam, że to, co zrobiłem jest w porządku, czuję się przez chwilę uspokojony. To tak, jak z budową domu - kiedy skończysz i widzisz w miarę zadowalający efekt, odczuwasz satysfakcję. To jeden z aspektów, po co to robisz. Teraz pracuję nad swoją płytą i bardzo chciałbym, żeby już była skończona, bo kosztuje mnie strasznie dużo energii.

AS: Co to będzie za płyta?

AS: To będzie moja muzyka z wokalistami. Nie odbiegnie kolosalnie od tego, co było na dwóch poprzednich płytach autorskich. Mniej szybkich numerów, mnóstwo stricte akustycznych brzmień - saksofony, smyki, gitary akustyczne, fortepian. Niewiele będzie miała wspólnego z czystą elektroniką.

AS: Kogo zaprosiłeś do współpracy przy tej płycie?

AS: Sporo ludzi, ale nie zdradzę teraz ich nazwisk. Nie wszyscy są jeszcze nagrani, nie wszystko zostało zamknięte. Będzie na pewno większość osób, z którymi pracowałem do tej pory, ale pojawi się też kilka nowych głosów.

AS: Jakie jest Twoje marzenie, które chciałbyś, żeby się jak najszybciej spełniło?

AS: Chciałbym skończyć pracę nad tą płytą. Gdy robi się coś samemu, zajmuje to o wiele więcej czasu, niż kiedy ma się pomocników. Nikt nie pomaga ci w obiektywnej ocenie tego, co już zrobione. To wydłuża pracę.

AS: Kto jest w Twoim życiu pierwszym cenzorem tego, co stworzyłeś?

AS: Nie mam pierwszego cenzora, mam kilku cenzorów. Są to przyjaciele, moja dziewczyna, osoby, które słuchają mojej muzyki i wypowiadają się na jej temat. Często pytam ludzi o zdanie, to jest bardzo pomocne.

AS: Czy ulegasz opiniom innych osób, które uważają, że należy coś zmienić lub poprawić?

AS: Raz ulegam, raz nie. Jeżeli jestem przekonany do swoich racji, nie ma szansy, żeby ktoś to zmienił. Staram się być jednak otwarty na opinie innych. Często okazuje się, że ludzie zupełnie obiektywni mają rację, intuicyjnie wyczuwają prawdę lub fałsz.

AS: Trzymam kciuki, żeby Twój projekt został jak najszybciej zrealizowany i odniósł wielki sukces.

AS: Dziękuję bardzo!


Rozmowa i sesja zdjęciowa odbyły się w Café Nescafé, ul. Nowy Świat 19, Warszawa

Rozmawiała: Agnieszka Suska

Foto: Piotr Grądziel






 Nr 11 / 2005
 
Nasza okładka




 
©2006 WYDAWNICTWO HOLYGRAM