Świat w naszych oczach
 
 
 
Strona główna Info / Praca Archiwum Konkursy Kontakt
 


 RAZEM POLECA
 
 
 
  Zaprzyjaźnione strony

  www.jogaklub.pl
  www.yhm.pl
  www.jurek.pl
  www.insignis.pl
  www.proszynski.pl
  www.wrozka.com.pl
  www.nienasyceni.com
  www.monolith.pl
  www.bzwbk.pl
  www.mag.com.pl
  www.emimusic.pl
  www.veet.pl
  www.wab.com.pl
  www.nivea.pl
  www.dior.com
  www.semi-line.com.pl
  www.universalmusic.pl
  www.swiatksiazki.pl
  www.matis.pl
  www.kinoswiat.pl
  www.schering.pl
  www.braun.com/pl
  www.calvinklein.com
  www.givenchy.com
  www.francoferuzzi.com
  www.samsung.com/pl
  www.traffic-club.pl
  www.microsoft.com
  www.nvidia.pl
  www.gram.pl
  www.4fun.tv
  www.premierimage.pl
  www.manta.com.pl
  www.traffic-club.pl
  www.agencjadramatu.pl



 


rozmowy przy kawie
ROZMOWY PRZY KAWIE:
MARCIN DOROCIŃSKI
PODNIECA MNIE TEN ZAWÓD


Rozmawia: Agnieszka Suska

W filmie "PittBull" Patryka Vegi zagrał pewnego siebie, zadziornego, chwilami wręcz agresywnego policjanta Despero, któremu nikt nie podskoczy, ale który tak naprawdę jest w środku małym chłopcem potrzebującym ciepła i miłości. W życiu na co dzień - aktor Teatru Dramatycznego - jest bardzo spokojnym, zrównoważonym i melancholijnym człowiekiem

Agnieszka Suska: Czy spotykasz się z agresją na co dzień? Jak często?

Marcin Dorociński: Wszyscy się spotykamy. Wystarczy wyjść z domu. Od najmniejszych przejawów agresji kierowców między sobą, poprzez to, co się dzieje na ulicy. Przez mniejsze rozboje do większych bójek czy nawet do tego, że czasem przejdziemy obok zbrodni, która została popełniona.

AS: Czy uważasz, że niektóre zachowania agresywne można usprawiedliwić?

MD: Niby nie powinno usprawiedliwiać się żadnej agresji, natomiast myślę, że nadmierna ingerencja w prywatność usprawiedliwia do bycia agresywnym, jednak nie tak na śmierć i życie. Rozumiem np. osoby bardzo popularne, które są na pierwszych stronach gazet. Zdarza się, że bywają agresywne, gdy fotografowie wdrapują się na drzewa, wchodzą do ich domów, na posesje. Gdyby mnie się to przytrafiło, byłbym skłonny do zrobienia komuś krzywdy, mimo że kłóci się to z moją wiarą. Nigdy nie znamy siebie na tyle, by wiedzieć, jak się zachowamy, gdy będziemy w ekstremalnej sytuacji.

AS: Tobie tego typu agresja ze strony dziennikarzy czy paparazzi nie zdarza się

MD: Nie, aczkolwiek wierzę w to, że z każdej najtrudniejszej sytuacji można, a nawet trzeba wychodzić poprzez dyskusję, rozmowę. Chodzi mi teraz nie tylko o kontakt z mediami czy paparazzi, ale mówię ogólnie o kontaktach międzyludzkich. Wierzę w to, bo sam staram się tak postępować, tego uczy mnie moja narzeczona. Jest w tym wtedy tak ogromna siła, że to jest piękne.

AS: Jak się czujesz po premierze "PitBulla"? Film zbiera bardzo dobre opinie.

MD: Czuję się dobrze. Nie było premiery jako takiej ze względu na śmierć Papieża. A co do recenzji, to wypada się tylko cieszyć, że ludzi obchodzi film, w którym nie ma strzelaniny. Niby jest to opowieść gangsterska, ale tak naprawdę mówi o czymś więcej - o uczuciach, o problemach ludzi, o ich pracy, o pasji. Wydaje mi się, że właśnie dlatego tak porusza.

AS: Kim jest postać, którą kreujesz?

MD: Sławomir Desperski to taki twardy człowiek, dla którego najważniejszą rzeczą jest praca i to, żeby zbója złapać i wsadzić go za kraty. W związku z tym, w jego życiu osobistym jest pustka. Brakuje w nim kobiety na stałe. Zdarzają się krótsze historie, natomiast nie ma domu, nie ma rodziny... Jest przez to emocjonalnie upośledzony, nie potrafi rozmawiać poważnie z kobietami.

AS: Co sprawiło Ci największą trudność w odegraniu tej postaci?

MD: Chyba to, żeby osiągnąć taką straszną pewność siebie. Na co dzień jestem człowiekiem skromnym, a ten facet na "dzień dobry" ma w oczach: "bo co?". Jest zadziorny, nie stroni od zaczepki, ponieważ czuje się potwornie mocny wewnętrznie. Ta zmiana w charakterze była najtrudniejsza.

AS: Jak przygotowywałeś się do tej roli?

MD: Spędziliśmy kilka miesięcy z reżyserem Patrykiem Vegą na omawianiu postaci, którą chcemy osiągnąć, zarówno z charakteru, jak i z wyglądu. Dostałem od niego bardzo dużo materiałów: kasety wideo, oczywiście scenariusz oraz różne opowieści, które snuł. Opowiadał o tym, jaki film będziemy robili, jaka to jest grupa ludzi, jakiego człowieka mam zagrać. Oprócz tego poznałem kilku policjantów i spędziłem z nimi trochę czasu, żeby zobaczyć, jak wygląda ich praca.

AS: Czy duży problem sprawiło Ci odegranie sceny erotycznej z Weroniką?

MD: To nie jest trudność w graniu postaci, tylko trudność w tym zawodzie - rozebrać się przy kimś obcym i udawać scenę bardzo intymną. Coś, co robi się zazwyczaj, a może wyłącznie z osobą, którą się kocha. Strasznie trudno jest pokazywać takie rzeczy.

AS: Jesteś zadowolony z pracy przy "PitBullu" czy jednak z perspektywy czasu myślisz sobie: "mogłem to zagrać inaczej, lepiej"?

MD: Zawsze jest tak, że pewne rzeczy zagrałoby się lepiej, aczkolwiek jestem zadowolony z tego, co powstało, przede wszystkim zaś z pracy z Patrykiem.

AS: A jak Ci się z nim pracowało?

MD: Bardzo dobrze. Było bardzo ciężko, ale bardzo dobrze. Przede wszystkim Patryk był pod każdym względem niesamowicie przygotowany do pracy. Miałem w nim duże oparcie. On doskonale wiedział, co chce zrobić i to dawało ogromną siłę i pewność, że jak samemu ma się wątpliwości, to jest człowiek, który pokaże, w którą stronę trzeba iść. To jest bardzo ważne, bo nie ma nic gorszego niż praca z kimś, kto nie wie, czego chce.

AS: Jakie emocje towarzyszyły Ci przy odgrywaniu tej roli? Byłeś sobą, czy starałeś się być w jak największym stopniu postacią, którą grasz?

MD: Każdy aktor buduje przede wszystkim na sobie, zawsze dużo jest w postaci z człowieka, który ją gra - to jest nieuniknione. Jednak Desperski jest tak zupełnie inny ode mnie prywatnego, że kiedy kręciliśmy kilkanaście godzin dziennie, zaczynałem myśleć jak Sławek, a nie jak Marcin.

AS: Co Cię pociąga w aktorstwie?

MD: Emocje, które mu towarzyszą i możliwość bycia kimś innym, pofolgowania sobie. Człowiek, który ma inny zawód, nie może nagle zacząć w pracy krzyczeć czy piszczeć, bo wzięto by go za chorego psychicznie.

AS: Dlaczego wybrałeś zawód aktora?

MD: To był zupełny przypadek. Gdzieś wewnętrznie myślałem i marzyłem o tym, wydawał mi się podniecający, ale nigdy nie nazwałem tego wprost. Kiedy byłem w Technikum Mechanicznym, lubiliśmy z kolegami przygotowywać akademie, apele. W 5-tej klasie podeszła do mnie pani od historii i zapytała, czy myślałem o tym, żeby zdawać do szkoły teatralnej. A nie myślałem. To był przypadek i jej wielka zasługa, że mnie zapytała i później pomogła skontaktować się z ludźmi, którzy przygotowywali mnie do szkoły teatralnej.

AS: Jakie postaci lubisz grać najbardziej - podobne charakterologicznie do Ciebie czy skrajnie różne?

MD: Im postać bardziej daleka ode mnie, tym bardziej jest to podniecające. Jestem aktorem intuicyjnym, emocjonalnym. Nie potrafię sobie tego matematycznie wytłumaczyć. Czytam coś i albo mnie to rajcuje, albo nie, albo mnie coś kręci, albo nie. A jeżeli reżyser chce mnie przekonać, że z pewnych względów powinienem zagrać tę rolę - to musi mieć bardzo dobre uzasadnienie.

AS: Czy ten zawód jest Twoją pasją?

MD: Tak. Jeszcze jest pasją, jeszcze sprawia mi wielką przyjemność.

AS: Czy Twoje życie pasuje do stereotypu życia aktora - ciągła gonitwa, huśtawki nastrojów, huśtawki emocjonalne?

MD: Nie. Właściwie to nie wiem, dlaczego ja ten zawód wykonuję. Chyba dlatego, że podnieca mnie zawód jako zawód. Natomiast emocje zostają w robocie, wracam do domu, jestem cichy, spokojny, zakładam laczki, chodzę po domu, biorę sukę, wychodzę z nią na spacer.

AS: Czy masz dużo propozycji ról, możesz przebierać, czy łapiesz to, co jest?

MD: Nie, wielu propozycji nie ma, bo nasza kinematografia nie jest zbyt potężna, natomiast od czasu do czasu zdarzy się coś fajnego. Byłem już w różnej sytuacji i życiowej, i materialnej i nigdy nie mówię nigdy. Grałem w serialu, zrobiłem reklamę i wcale się tego nie wstydzę. Nigdy też nie oceniam żadnego z moich kolegów, który coś zrobi. Teraz nie muszę łapać wszystkiego. Dziś mam szansę na wybór ról. Ale nie jestem w stanie powiedzieć, co będzie za parę lat, czy nie będę grał w serialu lub sitcomie. Dlaczego nie? Byle by tylko wykonywać swoją robotę szczerze i sprawiedliwie.

AS: A zastanawiałeś się nad tym, kim byś był, gdybyś nie był aktorem?

MD: Myślę, że kimś ratującym życie, czyli strażakiem albo policjantem.

AS: Czy masz autorytet w życiu?

MD: Pewnie każdy teraz tak odpowiada, ale ze mną było tak już wcześniej - Jan Paweł II, największa postać w ostatnich wielu latach. Także moi rodzice.

AS: A autorytet w zawodzie? Z kim chciałbyś zagrać?

MD: Nie wiem, czy słowo autorytet najlepiej to oddaje. Rożnych ludzi w zawodzie aktora i reżysera cenię za rożne rzeczy. Uwielbiam Martina Scorsese za jego filmy, Briana De Palmę, Ridley'a Scotta czy Jima Sheridana, natomiast z aktorów - Ala Pacino, Dustina Hoffmana, Roberta de Niro - ludzi, którzy wiadomo, że są dobrzy, ale mają też coś niesamowitego w sobie. Benicio Del Toro czy Jamie Foxx.

AS: Czy coś zmienia się w Tobie wewnętrznie po odegraniu kolejnej roli? Czy każda rola czegoś Cię uczy?

MD: Uczy mnie zawodowo, prywatnie mnie nie zmienia, jestem jaki jestem, mam swoje wartości, swój kręgosłup.

AS: Jakie są te wartości, te najważniejsze?

MD: Nie chciałbym o tym mówić na głos. Nie chcę nikomu nic sugerować, to później może być rożnie odebrane. Każda praca z reżyserem, każda postać daje doświadczenie, bagaż, kolejny odcień, kolor w całej gamie, z której się korzysta. Najfajniej, jeśli w każdej pracy czerpie się z czegoś nowego, z czegoś, o co samego siebie by się nie posądzało.

AS: A co Cię najbardziej w życiu osobistym i zawodowym inspiruje?

MD: Trudne pytanie. Nie mam inspiracji typu muza, wena. Myślę, że to pochodna wielu rzeczy.

AS: Opowiedz jeszcze o najbliższych planach zawodowych.

MD: W maju premiera sztuki w reż. Agnieszki Glińskiej "Opowieści o zwykłym szaleństwie" Petera Zelenki.

AS: Kogo tam grasz?

MD: Postać nazywa się Alesz i jest to, dla odmiany, człowiek bardzo niezdecydowany, któremu się cały czas coś wydaje. Zresztą większości postaci w tej sztuce wydaje się, że coś jest w życiu, a jest inaczej. Tak jak naprawdę w życiu. Nie chcę opowiadać fabuły, warto przyjść i zobaczyć. To sztuka bardzo trudna - choć w czytaniu wydaje się łatwa i bardzo śmieszna, w pracy okazała się potwornie ciężka. Mam nadzieję, że ludzie coś w niej dla siebie znajdą.

AS: Jakie jest Twoje marzenie, które chciałbyś, żeby się teraz spełniło?

MD: A ja chyba trzeci raz w ostatnim czasie nie powiem, bo za bardzo chcę, żeby się spełniło.

AS: Życzę ci, żeby się jak najszybciej spełniło.

MD: Dziękuję.


Rozmawiała Agnieszka Suska
Zdjęcia: Piotr Grądziel






 Nr 12 / 2004
 
Nasza okładka




 
©2006 WYDAWNICTWO HOLYGRAM