ARCHIWUM
NR 10/2005
NR 11/2005
NR 12/2005
NR 13/2005
NR 14/2005
NR 15/2005
|
RAZEM nr 10/2005 SESJA POPRAWKOWA
Michał Figurski
Bo ja miły jestem...
Wywiad z Kubą Wojewódzkim
Każdy kto próbował dodzwonić się do niego wie, że śnieg wiosna to nie jedyny cud nad Wisłą. Ze względu na niezwykłe kłopoty z dyspozycyjnością istny "człowiek przeciąg", prócz tego skandalista, enfant terrible polskiej TV i jak sam o sobie mówi koń trojański rodzimej moralności. Uwielbiany i znienawidzony, podziwiany i szykanowany, błyskotliwy i przaśny. Po kontrowersyjnym wystąpieniu w brytyjskim finale World Idol jest rozpoznawalny niemal na każdym kontynencie, chociaż tak naprawdę jest Wojewódzki, KUBA WOJEWÓDZKI
Michał Figurski: Mówią o Tobie "pierwszy cham RP" i chyba nie masz nic przeciwko..?
Kuba Wojewódzki: Zawsze to miejsce na podium. A jeśli ktoś w moim programie ciągle widzi chamstwo, to polecam lekarza od oczu albo zakup organów od realizatorów filmu Rh+. Może obok nerek zostały im także gałki.
MF: Czy na taki wizerunek trzeba się napracować, czy raczej
solidnie zasłużyć?
KW: O Marilyn Monroe mawiano - czy może być normalna kobieta, która wie, że 150 milionów mężczyzn na całym świecie chciało, by z nią iść do łóżka. Ja mam tak samo. Czy może być normalny facet, z którym też ktoś pewnie chętnie by gdzieś poszedł... To dar, facet. Dar...
MF: W okresie Twojej kariery, tak zwanym "przedIdolowym", nie byłeś aż tak przekorny i niepokorny, czy raczej media nie zdążyły jeszcze tego zauważyć?
KW: John Wayn zaczynał jako statysta, a potem miął wielkie spluwy. Ja od dawna miałem wielkie, tyle że grałem w innej lidze. Sensu mojej pracy nie nadają badania oglądalności tylko osobista satysfakcja. A mam ją przy sobie tak długo, jak Mick Jagger.
MF: Często kłamiesz udzielając wywiadów?
KW: Zawsze. Jestem jak Mc Gyver, z niczego robię coś. Z nijakiej
biografii robię Ulissesa skrzyżowanego z Tupakiem.
MF: Czy to nasze media są aż tak nierozgarnięte, czy Ty taki cwany, że tak łatwo przychodzi Ci nimi manipulować?
KW: Na publiczności należy grać jak na fortepianie. To Hitchcock
powiedział. A ja jestem bardzo muzykalny...
MF: Krąży taka opinia, że masz niepisany /a może właśnie pisany!/ układ z brukowcami, że tak często opluwają cię na swoich łamach, tworząc tak zwany negatywny PR twojej osoby...
KW: Minutą milczenia uczcijmy kogoś, kto powił tego myślowego
Frankenstaina.
MF: Wkurza cię ingerencja w Twoją intymność, a jednak uprawiasz ten sam styl w swoim programie w TV..
KW: Ale nie robię komuś kupy na wycieraczkę tylko patrzę prosto w twarz. Nie obrażam zza winkla. Podejrzewam, że autorzy tych
publikacji to smutni i brzydcy ludzie wychowani w dusznych
pomieszczeniach. I nikt ich nigdy nie przytulał. Nawet pan z
chóru.
MF: W ostatnim okresie wyraźnie odpuściłeś napastliwość względem swoich gości. Przypadek czy strategia?
KW: Bo ja miły jestem. A poza tym nie lubię nudzić się w robocie. A jedna konwencja bez retuszy jest jak polska autostrada. Szybko się kończy.
MF: Po co ci kolejna edycja Idola?
KW: Bo jeśli ten program zrobił tyle dla mnie, to ja dziś mogę zrobić sporo dla niego. Poza tym mam jeszcze trochę wolnego miejsca na koncie... Generalnie mam zamiar zmierzyć się z bolesnym kłamstwem polskich mediów, że śpiewać każdy może.
MF: Jest pomysł na to, żeby uczynić ją ciekawszą od poprzednich, czy producenci bazują na Twojej inwencji i splendorze?
KW: Inwencja i splendor to moje drugie imiona. Klasyka kina grozy uczy, że terror wzbudza nie sam wybuch tylko oczekiwanie, aż on nastąpi. I ja jestem tym oczekiwaniem...
MF: Podobno słono ich kosztowałeś...
KW: Jeśli łzy księgowego były słone, to jest to prawda. Generalnie
wielkie pieniądze w polskim show bizie są jak potwor z Loch Ness.
Wszyscy o nich gadają, ale nikt ich nie widział...
MF: Alicji Janosz raczej nie wyszło, kolega Zalef też zapomniany. Brodka lansuje się raczej towarzysko niż artystycznie... Jest pewne, że śmietankę zgarnęli jurorzy, tylko czy Idol daje coś laureatom?
KW: My jesteśmy jak komisja rekrutacyjna. Albo kierujemy ludzi do rezerwy albo wysyłamy na front tego biznesu. Tam już radzą sobie sami. Jak widzę Flintę w Opolu czy Sopocie, a Brodkę ocierającą się o Paszport Polityki to czuje się nienajgorzej.
MF: To ty rekomendowałeś Maleńczuka i Prokopa do jury poprzednich edycji. Sprawdzili się twoim zdaniem?
KW: Młodym talentom potrzebne są sugestywne wzorce wzlotów i upadków. Kolega Prokop zrealizował perfekcyjnie scenariusz upadku, a Maleńczuk przeciwnie.
MF: Nie uważasz, że większym polem do popisu dla ciebie byłby Idol polityczny, który właśnie powstaje?
KW: Jak powiedział Sean Connery: "ja jestem za uczciwy na politykę". I ja też. Piotr Fronczewski zapytany przeze mnie czy dałby radę zagrać w kinie Leppera, odpowiedział: "Zagrałem Pana Kleksa mogę i kosmitę". A mnie przez kosmos nie po drodze.
MF: Jesteś skłonny określić się politycznie? Czy jest takie
ugrupowanie pod którym bez żenady mógłbyś się podpisać?
KW: Polskie Stronnictwo Przeciwników Żenady.
MF: Twoja partnerka Ania Mucha już nie raz miała zakusy
polityczne...
KW: Nie będziesz mi wciskał braci Kaczyńskich do sypialni... na
daremno.
MF: Nie uważasz, ze przepoczwarzanie się z dziennikarza w polityka to czysta demagogia?
KW: Z tą czystością to trochę przesadziłeś...
MF: Będziesz głosował lojalnie na swojego szefa Tomka Lisa, jeśli wystartuje na prezydenta?
KW: Bardzo mi przykro, ale ja nie mam szefa...
MF: Jak sam o sobie mówisz, jesteś pożeraczem prasy, radia i TV.
Udzielasz mnóstwa wywiadów. Jak oceniasz poziom polskiego
dziennikarstwa?
KW: Wiesz, że łydki Brada Pitta w Troi były dublowane. Tak też jest w polskim dziennikarstwie. Za dużo dublerów, za mało oryginałów.
MF: Kogo najchętniej oglądasz w TV?
KW: Z robieniem telewizji jest jak z robieniem kupy. Człowiek się
tyle namęczy, że potem nie chce tego oglądać. To nie ja, to Johnny
Depp.
MF: Widzisz swoich następców wśród narybku po fachu?
KW: Jeśli tylko zobaczę... nie pożyją długo.
Rys.Robert Trojanowski www.jurek.pl
|