Świat bez przebarwień
 
 
 
Strona główna Info / Praca Archiwum Konkursy Kontakt
 


 RAZEM POLECA
 
 
 
  Zaprzyjaźnione strony

  www.jogaklub.pl
  www.yhm.pl
  www.jurek.pl
  www.insignis.pl
  www.proszynski.pl
  www.wrozka.com.pl
  www.nienasyceni.com
  www.monolith.pl
  www.bzwbk.pl
  www.mag.com.pl
  www.emimusic.pl
  www.veet.pl
  www.wab.com.pl
  www.nivea.pl
  www.dior.com
  www.semi-line.com.pl
  www.universalmusic.pl
  www.swiatksiazki.pl
  www.matis.pl
  www.kinoswiat.pl
  www.schering.pl
  www.braun.com/pl
  www.calvinklein.com
  www.givenchy.com
  www.francoferuzzi.com
  www.samsung.com/pl
  www.traffic-club.pl
  www.microsoft.com
  www.nvidia.pl
  www.gram.pl
  www.4fun.tv
  www.premierimage.pl
  www.manta.com.pl
  www.traffic-club.pl
  www.agencjadramatu.pl

  

  

  

  

  



 


   

ARCHIWUM
NR 10/2005
NR 11/2005
NR 12/2005
NR 13/2005
NR 14/2005
NR 15/2005
RAZEM nr 14/2005
SESJA POPRAWKOWA

Michał Figurski

MAM SKÓRĘ ALIGATORA

Wywiad z Mandaryną



   Kompromitujące nagranie jej popisów wokalnych chyba każdy miał na swojej skrzynce mailowej. Na Festiwalu w Sopocie przegrała z Dodą Elektrodą roniąc publiczne wielkie łzy. Cała Polska żyje rozpadem jej małżeństwa, o którym sama dowiedziała się z Internetu. Brukowce publikują zdjęcia kochanek jej męża obok informacji, że oprócz miłości pozbawił ją majątku i dachu nad głową. Mimo życiowej apokalipsy w drzwiach macierzystej wytwórni pojawia się zjawiskowo radosna i uśmiechnięta. Feeria kolorów stroju, krajobrazowy manicure, biżuteria, a nawet telefon komórkowy wysadzany kryształami od Swarowskiego składają się na wizerunek urodzonej gwiazdy. Na każde pytanie odpowiada z kokieteryjnym namysłem i spokojem. Ani krzty w niej prostactwa, o którym tak modnie jest dziś ją oskarżać. Nawet jeśli plastic to na pewno fantastic!
Oto Marta Mandaryna Mandrykiewicz wciąż jeszcze Wiśniewska


MF: Mandaryna czy Marta?
MW: Jeżeli rozmawiamy o sprawach zawodowych, to wolę Mandarynę, bo pod takim pseudonimem wydaję swoje płyty. Ale na co dzień i w domu jestem Martą Wiśniewską.

MF: Kto wymyślił Mandarynę?
MW: Koleżanki i koledzy z podstawówki. Ciężko im było wymówić moje nazwisko - Mandrykiewicz. Za trudne i za długie do pisania. Przypięły mi łatkę i zostałam Mandaryną.

MF: Czy wiesz, że po Warszawie krążyła plota, że mamy ze sobą romans?
MW: Nie! Przecież widzimy się pierwszy raz.

MF: No właśnie. Moja żona (Odeta Moro - przyp. red.), trzy razy przychodziła po nagraniu swojego programu i mówiła, że ludzie jej współczuli. Pytali, jak się z tym wszystkim czuje...
MW: Ale jaja!

MF: No, jaja. W związku z tym chciałbym cię prosić o takie Top Five najgłupszych plot na temat Mandaryny.
MW: Słyszałam, że moje dzieci nie są moje.

MF: A czyje?
MW: Nie wiem.

MF: Że nie podobne?
MW: Nawet nie. Chodzi o to, że nie ja je urodziłam. Kiedyś też zobaczyliśmy w gazecie nasze zdjęcie ze ślubu kościelnego, którego nie mieliśmy. Doklejono nasze głowy do ciał pani w sukni i pana w garniturze. Do tego wszystkiego zdjęcia były zrobione podczas koncertu. Dość ostra piosenka Jeanny, Michał rozczochrany, ja też, poplamieni krwią. I pod tym podpis: Ślub-widmo.

MF: Jesteś odporna na ploty?
MW: Staram się. Nie mam serca z kamienia i pewne rzeczy też mnie dotykają i denerwują. Na początku, kiedy czytałam dziwne artykuły o Michale, często wyssane z palca, to bardzo się denerwowałam, A teraz? Mam chyba skórę aligatora, potrafię wertować wiadmości, które dotyczą mojej osoby. Z całym szacunkiem dla gazet, ale dziennik żyje tylko jeden dzień. I do widzenia.

MF: Ale mówi się, że ty i Michał jesteście mistrzami autopromocji. Że sami często puszczacie ploty na swój temat, by podsycić opinię publiczną.
MW: Ja tego nie robię i nigdy nie robiłam.

MF: Czy jest u was w domu zakaz kupowania pewnych gazet, by rodzina się nie denerwowała?
MW: Nie ma żadnego zakazu. Moi rodzice już się przyzwyczaili. Babcia często dzwoni, by upewnić się, czy wszystko w porządku. Zdenerwowała się, gdy przeczytała, że miałam zapaść i wylądowałam w szpitalu. A to były tylko kontrolne badania w związku z moją chorobą, przed wyruszeniem w trasę koncertową.

MF: Dom, który kupiliście, jest kompletnie na odludziu.
MW: Chcieliśmy wyjechać z Warszawy, bo mieszkaliśmy w totalnym blokowisku, gdzie dzieci nie miały kawałka trawy. Teraz mają przestrzeń, zieleń, możemy sobie spokojnie wyjść i nikt się za nami nie ogląda. Mamy na przeciwko las, a dzieci chodzą do sąsiadów oglądać króliki.

MF: Nie boicie się o dzieci? Zdarzają się sytuacje, że ktoś was nagabuje, kręci się pod domem?
MW: Nie. Jeździmy też z dziećmi do sklepu, a one bardzo to lubią, bo wywożą z niego mnóstwo zabawek.

MF: Państwo Wiśniewscy w centrum handlowym?!
MW: Tak, bardzo często. Jest miło. Ktoś przybije piątkę, ktoś chce autograf. Ludzie przyzwyczaili się do tego, że jest rodzina Wiśniewskich w tym kraju.

MF: Normalna rodzina.
MW: Bo my jesteśmy normalną rodziną tak naprawdę. Może poza wyjątkiem, że nie dwie teściowe się wtrącają, ale czterdzieści milionów.


MF: Śpiewasz dzieciom?
MW: Śpiewam "Idzie niebo ciemną nocą". Czytam. Ostatnio złapałam się na tym, że opowiadałam Ksawerkowi bajkę o Czerwonym Kapturku i nie wiedziałam, jak mu powiedzieć, że wilk zjadł babcię. Wymyślamy więc z mamą różne zakończenia, a to że wilk poszedł z babcią na herbatkę albo z gąskami na kawkę...

MF: Poślecie je do normalnego przedszkola? Do "państwówki"?!
MW: Myślę, że tak. Nie wiem, czy do "państwówki", ale na pewno do przedszkola gdzie będzie trochę dzieci.

MF: Czy będziecie kształcić dzieci w kierunku muzycznym?
MW: Jeśli będą chciały, to na pewno. Na razie są bardzo małe. Coś tam sobie śpiewają, tańczą, robią fikołki. Xavier jest bardzo wysportowany. Myślę więc, że smykałkę po rodzicach będą mieć.

MF: Czy mają świadomość, jaka jest na was nagonka w mediach?
MW: Nie. Są jeszcze malutkie.

MF: A w przyszłości?
MW: Będziemy starać się je odsuwać jak najdalej, ale też nie będziemy kłamać. Prawda jest najlepsza, zależy tylko jak powiedziana.

MF: Jak zareagowałaś, kiedy dowiedziałaś się, że właśnie z twojej ekipy "wyszło" nagranie backline'u?
MW: Jest mi bardzo przykro z tego powodu, ale co mogę zrobić? Nic. Mogę tylko dalej robić swoje. To jest kolejny etap w mojej karierze, i przysięgam, że w ogóle mnie to nie zniszczyło. Przeciwnie - więcej ludzi przychodzi na koncerty, więcej fanów wysyła do mnie maile. Często w takiej sytuacji ludzie chcą kogoś bronić, trzymać kciuki. Nie pozwalają, by artysta się załamał. I tak jest w moim przypadku.

MF: W brukowcach piszą, że to Doda.
MW: Bzdura. Doda nie interesuje się czymś takim. Przed chwilą pisano, że ma plagiat, teraz jest moje nagranie w internecie. Jedziemy na tym samym wózku.

MF: Nie jesteście kumpelami, jak sądzę.
MW: Nie jesteśmy, ale też mamy do siebie szacunek. Każda robi swoje. Każda z nas ma swoich fanów. Na naszym rynku jest miejsce i dla Mandaryny i dla Dody. Nikt na świecie nie porównuje Britney i Pink. Grają różną muzykę i z nami jest tak samo. Oprócz blond włosów, tak naprawdę nie łączy nas nic.

MF: Mówi się o was jak o dobrym i złym przykładzie gwiazd. Ty jako "Matka Polka", zawsze kulturalna i uśmiechnięta, a ona wulgarna, z cyckami na wierzchu. Jaki masz stosunek do tego, w jaki sposób promuje się Doda?
MW: Każdy jest inny. Ja staram się być taka, jaka jestem, bo też inna nie potrafię być. Jeżeli chodzi o Dodę, to ona w głębi też jest bardzo wrażliwa. Jest sobą.

MF: A czy jest gwiazda w Polsce lub na świecie, która ci imponuje?
MW: Jestem wielką fanką Madonny. Ona potrafi odnaleźć się w każdej sytuacji. Każda jej płyta jest trafiona w czas i w to, co się dzieje na scenie muzycznej. I to jest fantastyczne.

MF: A ty pojawiłaś się i ruszyła cała machina pt. Mandaryna. To wszystko niby takie naturalne, ale czy nie jest to działanie z czystą premedytacją? Powoli budujesz swój wizerunek. Sesja w CKM-ie...
MW: Ubrana!

MF: A zrobiłabyś rozebraną?
MW: Nie.

MF: Nigdy?
MW: Nigdy.

MF: Nawet topless?
MW: Nawet topless.

MF: A co sądzisz o gwiazdach, które pokazują się w ten sposób?
MW: Nie uważam tego za złe, bo dlaczego nie pokazywać pięknego ciała? Jeśli się to komuś podoba i chce to pokazywać - proszę bardzo! Ja mam pewne bariery i po prostu bym tego nie zrobiła.

MF: A skandal z Michałem w CKM - lipa?
MW: Zostaliśmy wkręceni w jakąś dziwną medialną historię. To miała być pewnego rodzaju zabawa, że niby Michał protestuje przeciwko tej sesji, a potem jak już pół Polski ogląda te zdjęcia, to w zasadzie nie ma się o co denerwować. Tymczasem z żartu, CKM uczyniło gorącą wiadomość o kryzysie w naszym małżeństwie.

MF: To wróćmy do tego incydentu z nagraniem. Nie myślisz, że to taka typowo polska zawiść - ktoś to wypuścił, a potem jeszcze rozdmuchał? Spotykasz się z tym, że jeśli ktoś się wybił ponad przeciętność, to trzeba go natychmiast zrównać z ziemią?
MW: Ja myślę, że tak jest wszędzie. Może u nas na większą skalę. Jeśli jest się bardziej kolorowym i chce się zrobić coś więcej, to wbijają do szeregu. Trzeba się do tego w pewien sposób przyzwyczaić. Ale ja też nie gram dla krytyków. Ja gram dla swoich fanów.

MF: Czy gdyby nie ta cała akcja, to wystąpiłabyś z playbackiem w Sopocie?
MW: Nie chcę się wypowiadać na temat Sopotu, bo myślę że cokolwiek bym teraz nie powiedziała, to ludzie odbiorą mnie jako idiotkę.

MF: To były łzy wzruszenia?
MW: To były straszne emocje. Czułam się jak dziecko, które idzie do pierwszej klasy i nie wie, co je czeka.

MF: I jak to dziecko przeżyło?
MW: Szczerze mówiąc chciałam jak najszybciej uciekać do domu.

MF: Ale przecież występowałaś przed większą liczbą osób.
MW: Ale nigdy nie występowałam na festiwalu i nigdy na tak dużej scenie. To wszystko było dla mnie czymś nowym i czymś niewiadomym.

MF: Oczy wszystkich były skierowane na ciebie. Część stwierdziła, że Mandaryna się totalnie skompromitowała.
MW: Zajmując drugie miejsce, dostałam ogromny pakiet zaufania od swoich fanów. Chyba niewielu artystów w tym kraju to spotkało. Ja im za to bardzo dziękuję i myślę, że zapracuję sobie na tę drugą nagrodę.

MF: Czyli wyszłaś zwycięsko?
MW: To był kolejny etap. Mam schować się w domu? Będę robić swoje. Na szczęście teraz podpisuję kontrakty międzynarodowe i w ogóle mi to nie zaszkodziło. Właśnie wróciłam z targów w Niemczech, gdzie poznałam wiele osób, które będą zajmować się mną za granicą.

MF: Żaden smród się nie ciągnie?
MW: Tam to nikogo nie interesuje. Tutaj zresztą też. Ci, którzy nie mają o czym pisać i chcą się podczepiać pod takie rzeczy, piszą, ale wielu porządnych dziennikarzy obroniło mnie w tej sytuacji. I to jest najpiękniejsze. Tak naprawdę miałam dobrą prasę.

MF: Pamiętasz Milli Vanilli? Odebrali nagrodę MTV za najlepszy debiut, a potem wyszło na jaw, że faceci nie potrafią śpiewać. Byli tylko wynajętymi tancerzami, a głos podkładał ktoś zupełnie inny...
MW: Ale ja swoje płyty nagrywam sama. Wszystkie te piosenki, może nie są zaśpiewane mistrzowskim głosem, ale są moje. To jest nagrane z serca i cieszy mnie, że ta płyta podoba się nie tylko mnie, ale też 35 tys. osób w tym kraju. Tak naprawdę te płyty i piosenki są mi potrzebne do tego, by robić na scenie show - pokazywać balet, kostiumy, choreografię. Śpiewam na żywo, ponieważ mam swoją technikę, ludzi którzy potrafią mnie dobrze nagłośnić, chórek, którego nikt nie wyłącza i to wszystko dobrze funkcjonuje. A ludzie cieszą się i śpiewają razem ze mną.

MF: Masz genialne zaplecze: męża, który zniósł już wszystko w tym kraju i pokazał wszystko, co można było pokazać, trudno więc wyobrazić sobie lepszego nauczyciela. Masz klip za 150 tys., a zaraz będzie jeszcze droższy. To wszystko z waszych własnych środków?
MW: Nikt nie ma aż takich środków, by wyłożyć na klip. To firma fonograficzna i sponsorzy, którzy chcą, żeby to wyglądało jak najlepiej.

MF: Czyli firma stoi za tobą murem. Nie było czegoś takiego, że ktoś ci zarzucił: Co ty Mandaryna odwaliłaś?
MW: Nie! Absolutnie!

MF: Podobno macie ogromne długi w urzędzie skarbowym, stąd ten sfingowany rozwód, by zrobić rozdzielność majątkową.
MW: (śmiech) Jeśli chodzi o rozdzielność, to mamy ją zrobioną bardzo dawno temu, a jeżeli chodzi o długi, to na szczęście ich nie mamy i możemy spać spokojnie. Kiedyś rzeczywiście mieliśmy problem z urzędem skarbowym, ale było to bardzo dawno temu i już jest nieaktualne.

MF: Czyli bzdura z tym rozwodem.
MW: Są czasy lepsze i są czasy gorsze. Ja przysięgałam na dobre i na złe. Dostałam od Michała tyle dobrego i tyle wspaniałych momentów, że jeżeli nawet przyszedł czas na złe, to myślę, że sobie z tym poradzimy.

MF: Ale przecież napisał w internecie, że to już koniec.
MW: Ja nie chcę tego komentować. To ciężki dla mnie temat. Jesteśmy teraz w trudnym momencie życiowym. Zobaczymy, czy uda nam się to wszystko poukładać. To chyba kwestia czasu. Bardzo kocham Michała i będę się starać, by było jak najlepiej.

MF: Czy ten rok był rokiem udanym? Nie masz do siebie żadnych pretensji, nie żałujesz niczego?
MW: Nie żałuję niczego. Nauczyłam się wielu rzeczy, nawet na swoich błędach. I dalej będę robić swoje. Dlaczego mam nie spełniać swoich marzeń? Dlaczego mam nie cieszyć ludzi i siebie?

MF: Czyli nic się nie zmieni? Dalej będziesz dawać pożywkę brukowcom?
MW: Jaką pożywkę?! Myślisz, że ja chcę, by pisali o mnie źle? Absolutnie tego nie chcę!

MF: Czy nie lepiej zamknąć się w takiej sytuacji na media? Olać te sprawy?
MW: Ale przecież oni piszą bez względu na to, czy udziela im się wywiadu lub komentarza. Jeśli jest się osobą popularną, to będą pisać.

MF: Myślisz, że za lat dwadzieścia Mandaryna nadal będzie?
MW: Byłoby super!

MF: Czego ci w takim razie życzyć?
MW: (cisza) Chyba siły.

MF: Są momenty, że ją tracisz?
MW: Jestem tylko człowiekiem i wiele rzeczy mnie dotyka, kosztuje dużo nerwów i energii. Wiedziałam, w co się pakuję. Wiedziałam, jak jest w tym polskim piekiełku showbiznesowym, ale jest też dużo fantastycznych momentów.

MF: U nas ludzie nie mówią o swoich zarobkach, bo się boją. A wy?
MW: My nigdy tego nie ukrywaliśmy. Kiedy mnie pytają, to zawsze odpowiadam. To co mam, to tylko i wyłącznie dzięki ludziom, którzy kupują moje płyty, przychodzą na moje koncerty. Jeżdżę fantastycznym samochodem tylko dlatego, że oni mi to dali!

MF: A czym jeździsz?
MW: Mercedesem kabrioletem i bardzo dobrze się w nim czuję.

MF: A Hummer?
MW: Różowy w stokrotki? (śmiech) Był zrobiony na różowo specjalnie dla mnie i pożyczyłam go na trasę.

MF: To nie wasz samochód? Słyszałem, że Michał kupił Hummera.
MW: Tak, kupił na swoją trasę. Ja wypożyczyłam.

MF: W takim razie życzę stu Hummerów, miliona fanów i dobrej prasy.
MW: Dziękuję bardzo! Oj, nie powinnam przecież dziękować!


W chwili gdy zamykaliśmy numer, Mandaryna zabrała dzieci i wyprowadziła się z domu.


Michał Figurski, Redaktor Naczelny ANTYRADIA





Rys.Robert Trojanowski
www.jurek.pl





 
 
©2005 WYDAWNICTWO HOLYGRAM