Świat bez przebarwień
 
 
 
Strona główna Info / Praca Archiwum Konkursy Kontakt
 


 RAZEM POLECA
 
 
 
  Zaprzyjaźnione strony

  www.jogaklub.pl
  www.yhm.pl
  www.jurek.pl
  www.insignis.pl
  www.proszynski.pl
  www.wrozka.com.pl
  www.nienasyceni.com
  www.monolith.pl
  www.bzwbk.pl
  www.mag.com.pl
  www.emimusic.pl
  www.veet.pl
  www.wab.com.pl
  www.nivea.pl
  www.dior.com
  www.semi-line.com.pl
  www.universalmusic.pl
  www.swiatksiazki.pl
  www.matis.pl
  www.kinoswiat.pl
  www.schering.pl
  www.braun.com/pl
  www.calvinklein.com
  www.givenchy.com
  www.francoferuzzi.com
  www.samsung.com/pl
  www.traffic-club.pl
  www.microsoft.com
  www.nvidia.pl
  www.gram.pl
  www.4fun.tv
  www.premierimage.pl
  www.manta.com.pl
  www.traffic-club.pl
  www.agencjadramatu.pl

  

  

  

  

  



 


   

ARCHIWUM
NR 10/2005
NR 11/2005
NR 12/2005
NR 13/2005
NR 14/2005
NR 15/2005
RAZEM nr 13/2005
SESJA POPRAWKOWA

Michał Figurski

DON KICHOT POLSKIEJ FONOGRAFII?

Wywiad z Hirkiem Wroną



   Nigdy nie był gwiazdą, chociaż jest jednym z najpopularniejszych polskich dziennikarzy. Lista instytucji, w których pracował, jest naprawdę długa. Od reportera, przez wielokrotnego redaktora naczelnego, po dyrektora zarządzającego zagranicznym koncernem. Prywatnie skromny, zawsze uśmiechnięty, smakosz wina i jazzu. Absolutny maniak muzyki rockowej i niewątpliwie najstarszy hiphopowiec w Polsce, jeśli nie na świecie. Mówi się, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego, ale on dzielnie odpiera zarzuty. Przed wami ostatni wielki romantyk - HIREK WRONA

Michał Figurski: Dziennikarz Teleekspresu, radiowej Trójki, redaktor naczelny Mixmaster.pl - serwisu o muzyce klubowej Interia.pl, felietonista portalu Wirtualne Media, producent Fryderyków, DJ klubowy, słynny pasjonat Hiphopu... Czy Pan, Panie Hieronimie, ubezpieczył się na życie w razie nagłego zawału serca?
Hirek Wrona: Nie muszę się ubezpieczać, ponieważ serce mam jak dzwon, czego dowodem są badania lekarskie. Mam okazać? Bo teraz wszyscy wszystkim okazują, zatem jakby co, lekarze mogą zaświadczyć, że Wrona ma się dobrze. Jeśli chodzi o pracę, to w telewizji przygotowuję muzyczne newsy z przyjemnością, ponieważ Dyrekcja uznała, że to część niezwykle potrzebna i nie czyni przeszkód, co jest wielką zdobyczą demokracji w mediach. Podobnie jest z Trójką, do której powróciłem z moją czarną muzyką po kilku latach przerwy. Fryderyki zaś robiłem, ponieważ są to jedyne wiarygodne nagrody muzyczne w tym kraju. Mixmaster.pl to spełnienie moich marzeń o dobrej płaszczyźnie informacyjnej na temat muzyki klubowej i jazzu. Najbardziej niebezpieczne są nocne zajęcia za konsoletą, bo to i papierosków wypalamy sporo, i mniej się śpi, ale to moje zdecydowanie ulubione zajęcie. Zatem, można to wszystko ogarnąć. Kwestia zaufanych i uczciwych współpracowników oraz organizacji pracy.

MF: Wyobrażasz sobie, że kiedy pochwaliłem się koleżance, że idę zrobić wywiad z Hirkiem Wroną, zapytała mnie : "a kto to jest?"?!
HW: Oczywiście!!! Przecież nie staję (póki co) przed komisją śledczą, nie interesują się mną kolorowe gazety, bo jestem nudny jak flaki z olejem, nie prowadzę samochodu po pijaku, nie gram w żadnym serialu telewizyjnym, a nawet przestałem pokazywać twarz w Teleexpressie. Więc skąd koleżanka ma wiedzieć? Ona musi być normalna. Czy mogę przy okazji poprosić o numer telefonu do niej?

MF: Po rozmowie, kochanieńki. Twój brak gwiazdorstwa to celowe działanie czy jakaś porażka?
HW: To celowe działanie. Nie chcę być gwiazdą i nią nie jestem. Chodzę ubrany jak większość ludzi w tym kraju, kupuję ciuchy w normalnych sklepach, mieszkam w 3 pokojowym mieszkaniu na Ursynowie... Nie potrafię okazywać wyższości z racji pracy w mediach. Pochodzę z niezamożnej mieleckiej rodziny i byłem wychowywany przez moich rodziców w poszanowaniu dla drugiego człowieka. Tak samo - pozytywnie - traktuję Bogusława Lindę, Kubę Wojewódzkiego, Krzysztofa Zanussiego czy panią, która dba o porządek u mnie na osiedlu.

MF: Złośliwi twierdzą, że wziąłeś się za hip-hop, bo w rozrywce Ci nie wyszło...?
HW: Jeśli się za coś w tej branży brałem, to raczej porażki nie było. Pokornie pracowałem przez kilka lat u moich Mistrzów (Jana Chojnackiego, Wojciecha Manna i Grzegorza Wasowskiego) i to był czas nauki. Później starałem się dostosowywać kolejne przedsięwzięcia do swoich sił. Nienawidzę siedzieć w jednym miejscu i robić całe życie to samo. A hip-hop to kultura i sposób myślenia oraz działania. Nie zarobiłem na hip-hopie wielkich pieniędzy. A zajmuję się nim bezpośrednio (wytwórnia B.E.A.T. Records, imprezy w Remoncie, festiwale Hip-Hop Opole, audycje w radiu, pismo Polski Hip-Hop) już od 10 lat. Złośliwych jednak nigdy nie zabraknie. Najwięcej mają do powiedzenia ci, którzy nic nie robią. Poproszę o przykłady takich wypowiedzi, to się do nich ustosunkuję.

MF: Zgodnie z powiedzeniem: nie rusz, bo śmierdzi, nie będziemy ujawniać informatorów... Nie czujesz się trochę jak emeryt w przedszkolu z tym hip-hopem?
HW: Nie. Mam cały czas wiele rzeczy do zrobienia i je robię. Nigdy tak nie czułem i nie czuję. Zresztą to jest bardziej pytanie do ludzi, którzy ten hip-hop robią. Dzięki mojemu zaangażowaniu w hip-hop poznałem wielu wspaniałych ludzi, od których nauczyłem się wielu rzeczy. Niby dlaczego mam się czuć jak emeryt? Mam dopiero 44 lata! Sir Stanley Matthews miał ponad 50 lat, kiedy grał jeszcze w I lidze angielskiej! Mój rówieśnik Bono szaleje na scenie... Nie czuję się emerytem!

MF: Czy równie mocno byłeś zaangażowany w poprzednie subkultury, takie jak hippisi czy punk?
HW: He he he he he! Nie, nigdy! O punku opowiadali mi Grzesiek Brzozowicz i Maciek Chmiel. Dzięki nim poznałem wszystkie najważniejsze płyty punkowe oraz wielu wspaniałych ludzi związanych z tą kulturą, jednak nigdy nie była mi ona bliska. Nie ten przekaz i nie te emocje. A na bycie hippisem jestem za młody.

MF: Czy można być wiarygodnym hiphopowcem, będąc jednocześnie pasjonatem rocka i jazzu? Czy te gatunki się nie wykluczają ?
HW: Nie. Proszę posłuchać, ile elementów rockowych i sampli jest w hip-hopie. A poza tym są rzeczy, które powinien znać każdy szanujący się człowiek. Dla mnie pierwowzorem hip-hopowych bitew była rywalizacja orkiestr jazzowych na ulicach Nowego Orleanu na początku XX wieku. Ta ekipa, która wygrywała, przyciągała więcej ludzi do klubu wieczorem. W hip-hopie element pojedynku jest wpleciony w jego kulturę: pojedynkują się wszyscy: dj-e, bboye, graficiarze i mc.

MF: Mówi się, że polski przemysł muzyczny jest sprzedajny, skorumpowany i wtórny. Przyłączasz się do takiej opinii?
HW: Nie mam na to dowodów, a ponieważ mam wykształcenie prawnicze, uważam, że bez wyroku skazującego nie ma winnych. W tym pytaniu jest insynuacja, na którą można odpowiedzieć tylko i wyłącznie pomówieniami, ponieważ dowodów brakuje. I jakoś dziwnie nikomu nie zależy na tym, by te dowody znaleźć. Jeśli w ogóle istnieją. Od wielu lat prowadzę różne przedsięwzięcia w branży muzycznej i nie spotkałem się z łapówkarstwem.

MF: Masz na to dowody???
HW: Proszę bardzo: firma, którą kierowałem, zrealizowała serwis internetowy dla EMI Music, dla ZPAV-u zrealizowałem trzy edycje Fryderyków, byłem w komisjach, które kwalifikowały artystów do Opola, grałem wiele imprez jako dj, organizowałem duże koncerty i NIGDY nie spotkałem się z przykładami działań korupcyjnych. Sądzę, że są to w głównej mierze mity, które rozpowszechniają mało zdolni artyści. Muszą przecież znaleźć usprawiedliwienie dla braku sukcesów. Najłatwiej więc powiedzieć, że Wojewódzki, Figurski, Wrona, Sierocki, Metz, Kabaj czy Puczyński biorą łapówki.

MF: Dla kogo robione są Fryderyki?
HW: Dla artystów! Niedawno Lechu Janerka powiedział mi, że bardzo ceni sobie Fryderyka, którego dostał 2 lata temu. To samo mówi Adam Wolski z Raz Dwa Trzy, Reni Jusis, Abradab czy Sistars! Czy to są obciachowi artyści? Nie! Fryderyki są nagrodami przyznawanymi przez Akademię składającą się z 780 osób! 80% tej Akademii to muzycy. Dlatego są one tak wiarygodne.

MF: To dlaczego impreza tak mocno straciła na świetności...?
HW: Odpowiedź jest powyżej. Przyzwyczailiśmy się do tego, że Fryderyki to gala. A to są nagrody. Gala jest finałem całego procesu. I ostatnio bywała taka, jak cały polski przemysł muzyczny: skromna, klubowa, bez rozmachu. Jednak większość tzw. branży chciała na nią przyjść. No, i zainteresowanie mediów: nigdy nie było więcej mediów niż na trzech ostatnich edycjach. Ale są oczywiście tacy, którzy chcieliby usiąść w fotelach Sali Kongresowej. Sadzę, że niebawem już usiądą.

MF: Nie czujesz się w tym wszystkim jak samotny biały żagiel? Taki Don Kichot polskiej fonografii?
HW: Nie. Dopóki w coś wierzę - robię w to. Nie uważam siebie za żadnego Don Kichota czy samotnego białego żagla. Zresztą z tymi żaglami to uważajmy, bo można trafić za to na komisję. :)

MF: A nie sądzisz, że przy dzisiejszej łatwości dostępu do materiałów i informacji, nikogo już nie interesuje wywiad z artystą, felieton muzyczny czy prezentacja offowych wykonawców?
HW: Ależ skąd, interesuje! Tylko coraz mniej jest dziennikarzy, którzy potrafią zrobić dobry wywiad. Ci, którzy mogliby to zrobić, muszą parać się innymi zajęciami, bo są z reguły za starzy do kolorowych pism, a gazet muzycznych praktycznie w Polsce nie ma. Dobrym dziennikarzem muzycznym zostaje się po wysłuchaniu kilkunastu tysięcy płyt, przeczytaniu wielu książek i obejrzeniu mnóstwa koncertów. Czyli w wieku trzydziestu kilku lat. U nas panuje tendencja do opracowywania gotowych materiałów przysłanych przez firmę fonograficzną. Do tego dodaje się duże zdjęcie i jest gotowy materiał... Tak to moim zdaniem wygląda.

MF: A dlaczego w Polsce nie sprzedają się koncerty nawet największych zagranicznych wykonawców? Brak odpowiedniej promocji? Zbyt drogie bilety? Nie ten repertuar?
HW: Dlatego, że stacje radiowe i bogaci wujkowie w postaci dużych firm zepsuli rynek darmowymi koncertami. Niedawno prowadziłem koncert Lecha Janerki i Wishbone Ash pod Pałacem Kultury w Warszawie. Było mnóstwo ludzi (około 4-5 tys.), ale koncert był za pieniądze miasta... To demoralizuje. Tak nie można.

MF: O pracy w Trójce napisałeś kiedyś, że to spełnienie Twoich Marzeń. Dalej tak czujesz?
HW: Tak, oczywiście. Radio jest dla mnie magią, a Trójka zawsze była moim radiem i choć niezwykle szanuję kilka stacji konkurencyjnych i ich słucham (Antyradio czy Radio PIN), to jednak Trójka to jest Trójka. Dla mnie najważniejsza stacja radiowa w Polsce.

MF: Dziś fani tej stacji mówią o niej Trujka przez "u" zwykle... Jesteś tam, bo wierzysz, że jeszcze możesz coś zmienić? Że stara Trójka jeszcze kiedyś wróci?
HW: A co to znaczy, że stara Trójka ma wrócić? Czas biegnie do przodu, nie do tyłu. To zawsze była stacja adresowana do 20-40-latków. Starzy Trójkowicze postarzeli się i chcieliby, żeby nadal dominowali na antenie Deep Purple i Joe Cocker. Tylko że świat się zmienia. Takie jest moje zdanie. Ale może nie jestem obiektywny, ponieważ mam za mało wiedzy. W końcu przychodzę do tego radia raz w tygodniu, do tego wieczorem i nie wiem mnóstwa rzeczy. Dla przeciwników Trójki mam pytanie: gdzie jeszcze są autorskie audycje?

MF: W niszowych stacjach wyłącznie... A telewizja? W Teleekspresie jesteś od tylu lat dlatego, że jest tam tak fajnie, czy być może to już zasiedzenie...?
HW: Jakie zasiedzenie! To jest codzienna walka o muzyczne newsy! Tu człowiek często nie ma czasu podrapać się po czymkolwiek. Tam nie można się zasiedzieć, bo wystarczy chwila słabości i już Cię nie ma!

MF: No, właśnie. Zaprzedałeś duszę mediom publicznym. Nie korciło cię, żeby przejść do komercyjnej konkurencji?
HW: Nawet pracowałem w Radiu RMF FM i niezwykle mile wspominam ten okres oraz dwie osoby z tamtych czasów: Staszka Tyczyńskiego i Piotrka Metza. To było bardzo ciekawe i trudne wyzwanie, a w przejściu przez mielizny pomagali mi właśnie ww. panowie. No, i szalony Edek Miszczak, który był wówczas odpowiedzialny za program w RMF-ie. Później miałem jeszcze różne propozycje, ale w przypadku TVP zawsze starałem się być lojalny wobec programu, któremu tak wiele zawdzięczam.

MF: Pracujesz w stacji, która lansuje gwiazdy takie jak Mandaryna czy Ivan & Delfin. Nie masz od tego kaca moralnego?
HW: Jeśli mówisz o TVP, to nie przypominam sobie, bym pokazywał tych artystów w Teleexpressie. Zresztą, Woronicza i Pałac Powstańców to dwa różne światy. Ja pracuję w newsach.

MF: Uparta z Ciebie sztuka, wiec zmieńmy gatunek. Zrzucisz kiedyś te hiphopowe gacie? Czy twoja rodzina nie mówi nigdy: "Daj spokój, Hirek, ile ty masz lat???"?
HW: A co Ci moje gacie przeszkadzają? Mam chodzić w garniaku i udawać kogoś, kim nie jestem??? Lubię takie ciuchy i już! Mamy demokrację czy nie? A rodzina jest bardzo tolerancyjna. Zresztą, mój tata, który ma ponad 70 lat, uwielbia bluzy hip-hopowe, bo mówi, że są duże i ciepłe.

MF: Kiedyś musi nastąpić taki moment, że skończy się ten natłok obowiązków. Nie boisz się nudy? Czym się wtedy zajmiesz?
HW: Staram się tak układać sobie życie, by to nigdy nie nastąpiło. Nuda? Chyba umarłbym natychmiast. Mam nowe pomysły i chcę je realizować. Interesują mnie przede wszystkim nowe technologie. Cały czas to wszystko poznaję. Robię czasem niewyobrażalne błędy, ale... uczę się na nich! J Niedawno napisałem tekst do Wirtualnych Mediów o hostingu. Oparłem się na niepolskich danych. Okazało się, że technologia poszła u nas znacznie dalej niż myślałem. Zostałem skarcony przez kilku znających się na rzeczy kolegów, ale była to tak zwana konstruktywna krytyka.

MF: Jakie masz najbliższe plany na siebie?
HW: Chcę robić multimedialne eventy! I grać jako dj jak najwięcej imprez! I robić imprezy hip-hopowe u mnie na osiedlu. Takie małe moje marzenie...

MF: No to szacunek, Ziom!




Rys.Robert Trojanowski
www.jurek.pl





 
 
©2005 WYDAWNICTWO HOLYGRAM